Henry Cavill: determinacja gwarancją sukcesu

Walczyłeś ze wszystkich sił, żeby osiągnąć cel. Nie udało się? Wyciągnij wnioski i spróbuj jeszcze raz. Tylko dzięki determinacji wejdziesz na szczyt, tak jak Henry Cavill, który z grubawego chłopca przemienił się w Supermana i zagrał w filmie „Człowiek ze stali”.

Henry Cavill Martin Schoeller
fot. Martin Schoeller

Odważne spojrzenie i mocne ramiona. Cavill świetnie wygląda w stroju Supermana,ale jeszcze lepiej prezentuje się bez niego. Wtedy widać wyrzeźbioną klatkę piersiową oraz mięśnie brzucha. Trudno uwierzyć, że w młodości koledzy nazywali go „Grubym Cavillem”. „To straszny przydomek, dzieciaki potrafią być okrutne – mówi aktor. – Ale byłem naprawdę gruby”.

Cavillowi w zrzuceniu zbędnych kilogramów nie pomogła nawet szkoła z internatem, w której zaczął uprawiać rugby, hokej na trawie i krykieta. Jednak to na szkolnym boisku po raz pierwszy spotkał Russella Crowe’a.

Spotkanie z gladiatorem

Crowe niedługo po premierze „Gladiatora” grał w „Dowodzie życia”. To właśnie sceny do tego filmu kręcono w pobliżu szkoły Cavilla. W przerwach między kolejnymi ujęciami aktor brał piłkę do rugby i kopał ją, jak najdalej potrafił. Uczniowie stali w zbitych grupkach, szeptali po kryjomu. Russell Crowe był na wyciągnięcie ręki, a oni bali się z nim porozmawiać. Cavill zebrał się w sobie. Podszedł, przedstawił się i zapytał, jak to jest być aktorem. Crowe przyznał, że to dobrze płatna robota, choć czasami traktują cię jak psa.

W tym momencie ruszyła na niego lawina dzieciaków. Nawet gladiator nie dałby sobie rady z rozwrzeszczanym tłumem błagającym o autograf. Cavill wiedział, że to przez niego, dlatego stanął między aktorem a resztą dzieciaków i zaczął krzyczeć: „Szybko, uciekaj!”.

Crowe zniknął z boiska, ale nie z życia młodego chłopaka. Kilka dni później przysłał mu paczkę pełną słodyczy, płytę swojego zespołu „30 Odd Foot of Grunts” oraz zdjęcie z filmu „Gladiator” z podpisem: „Drogi Henry, droga o długości tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku. Russell”.

Ucieczka supermana

Droga Henry’ego Cavilla na sam szczyt nie była łatwa. „Rodzice wpoili mi, że nie należy martwić się tym, co się stało. Trzeba wyciągnąć wnioski. Nie dostałeś czegoś, na czym ci zależało? Szkoda, ale próbuj dalej. Zrób wszystko, żeby osiągnąć kolejny cel” – mówi aktor.

Nauka wyniesiona z domu przydała się kilka lat później, bo Cavill w wieku 22 lat miał spełnić marzenie milionów chłopaków na całym świecie – zagrać Supermana. Przynajmniej wszystko na to wskazywało, gdy dostał rolę Clarka Kenta w filmie „Superman: Powrót”.

Już wyobrażał sobie, jak rozdaje autografy i w blasku fleszy przechadza się po czerwonym dywanie. Miał do tego pełne prawo – przygotowano charakterystyczny strój, niedługo rozpoczynały się zdjęcia do filmu. W ostatniej chwili producenci wyrzucili reżysera Josepha McGinty Nicholasa, a jego zmiennik w roli tytułowego superbohatera obsadził Brandona Routha. Cavillowi przed nosem przeszła doskonała okazja do zrobienia kariery.

„Ciągle nie daje mi spokoju, co by było, gdyby… – mówi aktor. – Moja przygoda z Supermanem mogła skończyć się właśnie wtedy”. Z perspektywy czasu może się pocieszać. „Superman: Powrót” nie podbił serc publiczności, a kariera Routha stanęła w miejscu. Jednak Cavill wie, że role nie udają się z tysiąca różnych powodów. Wystarczy brak zaangażowania, nieodpowiedni moment, zły dzień jednego z członków obsady.

Przegrana z Bondem

Rok później przyszedł kolejny cios. Cavill miał szansę wcielić się w samego Jamesa Bonda. Przeszedł castingi w USA i w Wielkiej Brytanii, żeby na ostatniej prostej przegrać z Danielem Craigiem. „Najwyraźniej nie nadawałem się do tej roli” – przyznaje szczerze aktor, po czym dodaje, że zrobił wszystko, żeby zostać legendarnym agentem Jej Królewskiej Mości.

Losy Cavilla pokazują, jak ważna jest wytrwałość. Rodzaj męstwa, który każe wyciągnąć wnioski z porażek i walczyć dalej. Pomimo tego, że kolejne wyróżniające się role przypadały innym aktorom. Cavill dzięki swojej determinacji najpierw wcielił się w postać Charlesa Brandona w serialu „Dynastia Tudorów”. Potem wystąpił w „Co nas kręci, co nas podnieca” Woody’ego Allena.

Prawdziwym wyzwaniem były dla niego przygotowania do filmu „Immortals. Bogowie i herosi”. Razem z resztą obsady spędził dziesiątki godzin, przerzucając żelazo na siłowni. „Byliśmy zgraną ekipą – wspomina Cavill. – Wspólnie wylewaliśmy siódme poty, stosowaliśmy tę samą dietę, motywowaliśmy się nawzajem”.

Gdy czuł, że słabnie, pomagała mu obecność grupy. „Gdy widziałem, że inni są w stanie zrobić jeszcze jedno powtórzenie, wiedziałem, że ja też dam radę” - wspomina.

W „Immortals” zagrał Tezeusza – greckiego wojownika, który przeciwstawia się żądnemu władzy królowi Hyperionowi. Cavill mógł prosić reżysera, żeby jego sześciopak został podrasowany za pomocą komputera, wolał jednak wyczerpujący program treningowy, dzięki któremu osiągnął smukłą, doskonale wyrzeźbioną sylwetkę. Był jednak 11 kilogramów lżejszy niż jest teraz.

Supercavill

Gdy okazało się, że spełni swoje marzenie i zagra Supermana w „Człowieku ze stali”, od razu wrócił na siłownię i zaczął trening Supermana.„Trenowałem prawie dwie godzinny dziennie – mówi Cavill. – Nie wydaje się to trudne do czasu, gdy sam nie spróbujesz. Tortury!”.

Żeby zbudować większe mięśnie, przestrzegał ścisłej diety i pił wysokokaloryczne shake’i. Jedzenie przychodziło mu łatwo, gorzej było z treningiem. Nie dość, że musiał przybrać na masie, to jeszcze stać się niemal zwierzęco zwinny. Wszystko, żeby swoimi ruchami ani przez chwilę nie przypominać grubawego Cavilla z dzieciństwa. Podczas treningu liczył się charakter, jaki pokazywał, walcząc o kolejne role.

„Trener pomagał mi posunąć się najdalej, jak potrafię. Dotrzeć do moich prawdziwych limitów, a nie zatrzymać się na blokadzie w głowie” – przyznaje Cavill.

O tym, do jakich rezultatów udało mu się dojść, najlepiej świadczą słowa reżysera „Człowieka ze stali”. „On nadaje się teraz zdecydowanie bardziej do roli Supermana niż 7 lat temu – przyznaje Zack Synder. – Jest skałą, na której oparliśmy cały film”.

Taką pozycję osiągnął wyłącznie dzięki swoim staraniom. „To boli, gdy wkładasz wiele wysiłku i przegrywasz, ale to czyni cię prawdziwym mężczyzną – mówi Cavill. – Dajesz z siebie wszystko, nie udaje ci się, ale mimo to próbujesz jeszcze raz. Inaczej byłoby zbyt łatwo”.

Filmowi Supermani

George Reeves. Przez wiele lat grał Supermana w serialu telewizyjnym. Raz udało mu się nawet wystąpić w tej roli na wielkim ekranie. W filmie „Superman i Człowiek Kret” z roku 1951 mierzy się ze stworami, które wyszły z odwiertu naftowego.

Christopher Reeve. Najbardziej znany i zdaniem wielu najlepszy Superman. Wystąpił w 4 filmach z tej serii. Świetnie wyglądał w niebieskim kostiumie z charakterystycznym S na klacie. Przez ostatnie lata życia był sparaliżowany po upadku z konia.

Brandon Routh. To on zajął miejsce Cavilla i zagrał główną rolę w fi lmie „Superman: Powrót”. Jednak jego powrót do roli superbohatera nie jest planowany. Producenci nie byli zadowoleni ani z gry Routha, ani z wyników finansowych filmu.  

MH 07/2013

Zobacz również:
REKLAMA