Kiedy docieramy po zmierzchu do podpoznańskiego Kuślina, polska reprezentacja, która przygotowuje się do mistrzostw świata w cięciu i rąbaniu drewna, kończy właśnie kolację. Wymiana uprzejmości trwa krótko – w powietrzu czuć skupienie i podekscytowanie. W końcu światowy finał Stihl Timbersports będzie się odbywał w Polsce pierwszy raz. Własna publiczność na pewno zmotywuje zawodników do ekstremalnego wysiłku podczas zawodów, tak jak teraz motywuje do naprawdę ciężkiej pracy.
"Szlifujemy formę, na większe zmiany nie ma teraz czasu. Jesteśmy gotowi" – zapewnia mnie jeszcze Marcin Juskowski, zanim zniknie za drzwiami jadalni. Razem z fotografem Tomaszem Woźnym chwilę czekamy jeszcze na reprezentantów Kanady, którzy mają problem z dojazdem do położonego w lesie treningowego ośrodka, ale dajemy za wygraną. Czeka nas ciężki dzień.
Tradycja i nowoczesność
W 1870 roku w Ulverstone na Tasmanii dwóch drwali założyło się, który szybciej zetnie drzewo. Niestety, legenda nie precyzuje, jak się nazywali, ani który zakład wygrał. Niemniej właśnie ten moment uznaje się powszechnie za pierwsze zawody w cięciu i rąbaniu drewna. W następnych latach będzie ich coraz więcej, zostaną one udokumentowane, rozprzestrzenią się na Amerykę, aż w 1985 roku Stihl powoła w USA mistrzostwa Stihl Timbersports. Na początku XXI wieku trafią one również do Polski.
Tę historię poznaję błyskawicznie między kolejnymi dźwiękami pękających na pół kłod. Początkowo trudno mi się połapać w tym, co się dzieje. Kilkunastu zawodników co chwila instaluje w specjalnych stelażach kawałki drewna, majstruje przy nich grubymi mazakami, aby następnie błyskawicznie się z nimi rozprawić za pomocą siekiery czy piły. Wszystko dzieje się naraz, staram się wyłapać schemat, który tym wszystkim rządzi, aż moją zdezorientowaną minę dostrzega Krystian Kaczmarek.
"W drużynowych mistrzostwach startujemy w sztafecie we czterech. Pierwszą konkurencją jest stock saw" – tłumaczy. To odcięcie dwóch krążków od poziomo umieszczonej kłody za pomocą produkowanej seryjnie łańcuchowej piły. Najlepszym, a do takich należy zaliczyć Polaków, zajmuje to około 10 sekund. W momencie gdy ostatni krążek pada na ziemię, swoją próbę rozpoczyna kolejny zawodnik. Underhand chop, drugie starcie, polega na przerąbaniu poziomej kłody z obu stron przez drwala, który na niej stoi. Trzecim w kolejności jest single buck, czyli odcięcie ponad dwumetrową piłą krążka od kłody. Całość kończy standing block chop – imponujące rozprawienie się z pionową kłodą z użyciem ostrej jak brzytwa siekiery.