Nieustanna aktywność, to taki fetysz współczesności. Ale jak to się przekłada na naszą wydajność? A może pytanie powinno brzmieć, jak to się przekłada na nasze zdrowie i dobrostan psychiczny?
Skąd w ogóle wzięło się przekonanie, że powinniśmy pracować osiem godzin dziennie? Otóż w czasach rewolucji przemysłowej w Wielkiej Brytanii praca po kilkanaście godzin dziennie (to dotyczyło również dzieci) przez sześć dni w tygodniu była normą. Dopiero po dekadach niewolniczej pracy związki zawodowe wywalczyły 8 godzinny dzień pracy, który powoli upowszechniał się na całym świecie.
PRZECZYTAJ: Produktywność - jak żyć i pracować wydajniej?
Wydaje się nam to teraz normą, ale właściwie poza tradycją nie ma to głębszego uzasadnienia. Przecież dysponujemy technologią o jakiej jeszcze dwadzieścia lat temu nikomu się nie śniło. I co, dalej pracodawcy uważają, że słuszne i sprawiedliwe jest, aby pracownik był opłacany za odsiadywanie 8 godzin w pracy?
Tim Ferris w pięknej książce "4 godzinny tydzień pracy" przekonuje nas (i ma gość argumenty wsparte własnym doświadczeniem), że 8 godzinny dzień i 40 godzinny tydzień pracy to przeżytek i zabójca kreatywności. David Allen, autor metody "Getting Things Done" i autor książek na temat efektywności (Sztuka efektywności. Skuteczna realizacja zadań) twierdzi, że spokojnie moglibyśmy nasze obowiązki wykonać szybciej, ale rozciągamy je na osiem godzin, bo taki jest standard.
Badania potwierdzają to, co na swoich szkoleniach powtarza Allen. Ankieta przeprowadzona na 2000 pracowników biurowych jednej z brytyjskich korporacji wykazała, że w ciągu 8 godzin spędzonych w pracy ludzie pracowali wydajnie tylko przez niecałe trzy godziny. Co robili przez resztę czasu? Odpowiedzcie sobie sami. Pewnie dokładnie to samo, co Wy.
Nasi pracodawcy pewnie boją się jeszcze zaryzykować, ale na świecie już podejmuje się próby skrócenia czasu pracy bez szkody dla efektywności. Perpetual Guardian - firma powiernicza z Nowej Zelandii przeprowadziła taki eksperyment marcu i kwietniu 2018 roku. Pracownicy zamiast 40 pracowali tylko 32 godziny w tygodniu za tę samą stawkę (zamiast 5 dni pracowali cztery dni w tygodniu).
Podobny eksperyment przeprowadzono w szwedzkiej firmie, w której skrócono czas pracy z ośmiu do sześciu godzin. Oba eksperymenty zakończyły się spektakularnym sukcesem, przynajmniej dla zwolenników zmniejszenia obowiązującego pensum godzinowego. Robota została wykonana, efektywność pracowników okazała się wyższa, przeciętny poziom stresu się obniżył, a wzrosło zaangażowanie i zadowolenie z pracy. Od 54 do 78 procent zwiększyła się też liczba osób, które deklarują, że zachowują równowagę pomiędzy życiem prywatnym, a pracą. Można?
Okazało się, że ludzie wcale nie lubią obijać się w pracy. Męczą ich jałowe godziny. Chcieliby tylko mieć możliwość zrobić to, co do nich należy, a potem …iść do domu, bez wyrzutów sumienia, że szef zobaczy.