Akt II: Największa gwiazda Hollywood (1982-1992)
Potem Arnold zagrał jeszcze w komediach "Kaktus Jack" i "Łowcy rupieci". Prawdziwym przełomem był jednak "Conan Barbarzyńca" z 1982 roku, który zagwarantował Schwarzeneggerowi międzynarodowy rozgłos i 250 tysięcy dolarów gaży. Dwa lata później w kinach pojawił się "Terminator".
Niewielu wie, że pierwotnie główną rolę miał zagrać O.J. Simpson, zawodnik futbolu amerykańskiego. Jednak producenci stwierdzili, że jest zbyt miły, aby grać mordercę. Nie mogli przewidzieć, że kilkanaście lat później Simpson zostanie skazany za zabójstwo.
Milius: W czasach gdy kręciłem "Conana", nikt nie robił filmów z prawdziwymi sportowcami. Sandahl [Bergman, wcielająca się w rolę Valerie – dop. red.] była tancerką, a Gerry [Lopez, filmowy Subotai] surferem. Razem z Arnoldem podchodzili do swoich obowiązków bardzo sumiennie i pracowali ciężej niż inni.
James Cameron (reżyser "Terminatora 1" i "2"): Nakręciliśmy pierwszego "Terminatora" za tyle tyle, ile kosztowała sama przyczepa Arnolda w drugiej części.
Linda Hamilton (Sarah Connor z "Terminatora"): Prawie nie graliśmy ze sobą. W pierwszej części przez cały film mnie gonił, a gdy już udało mu się mnie złapać, był endoszkieletem! Mimo to pojawiał się często na planie. Nie sądzę, że ktokolwiek z nas wiedział, jak wielką gwiazdą się stanie. Ale to gracz zespołowy. Nigdy nie kazał na siebie czekać.
Cameron: Początkowo miał się wcielić w postać Kyle’a Reese’a, którego zagrał potem Michael Biehn. Pomysł upadł podczas naszego wspólnego spotkania, ale Arnold okazał się bardzo charyzmatyczny, skoncentrowany i bystry. Zacząłem się zastanawiać, czy może nie obsadzić go w roli Terminatora? Przedstawiliśmy pomysł agentowi, ale ten go odrzucił. Jeszcze tego samego dnia Arnold zwolnił agenta, a następnego byliśmy już dogadani. Zresztą Schwarzenegger zatrudnił potem tego gościa jeszcze raz – po prostu dał mu nauczkę.
Arnold Schwarzenegger: Kłóciłem się z Cameronem, że powinienem powiedzieć: "I will be back", bo to brzmi mocniej, bardziej metalicznie. Ale on się uparł. "Napisałem: »I’ll be back«, więc zrób mi tę przyjemność i po prostu to powiedz". Sprzeczaliśmy się, ale zupełnie nie zdawałem sobie sprawy, dlaczego to może być interesująca kwestia.
Druga połowa lat 80. to takie filmy, jak "Komando", "Predator" czy "Uciekinier", które ugruntowały pozycję Schwarzeneggera. Arnold ostatecznie nie załapał się na główną rolę w "RoboCopie", ale odbił to sobie, występując w "Pamięci absolutnej". Zdaniem wielu jednym z najlepszych filmów dekady.
Mark L. Lester (reżyser "Komanda"): Spędzałem czas razem z Arnoldem, jeszcze zanim scenariusz został ukończony. Często myślałem: "Nieźle, on jest naprawdę zabawny, ale nikt tego do tej pory nie wykorzystał". On miał to w sobie, ja tylko wyciągnąłem tę cechę na zewnątrz. Potrafi być naprawdę sympatyczny. Potem pokazywał to w wielu filmach.
Paul Verhoeven (reżyser "Pamięci absolutnej"): Pewność siebie Arnolda nie jest zaskakująca, jeśli weźmiesz pod uwagę, ile osiągnął. Sława nie spłynęła na niego przez przypadek. Jego zapał i czar wyróżniały go od samego początku. Uczyniły z niego gwiazdę.
Sharon Stone (aktorka, grała w "Pamięci absolutnej"): Pamiętam jedną ze scen, którą kręciliśmy. Ja w cienkiej koszuli nocnej, on miał być nago. Naprawdę był ubrany w niewielkie slipy. Tak się tego wstydził! I był przy tym taki uroczy! Widać było, jaki jest wrażliwy.
John McTiernan (reżyser "Predatora"): Lubię Arnolda. Zawsze go lubiłem. Jest tak silny, na jakiego wygląda. Również psychicznie. Nawet nie kusiło mnie, żeby w jakiś sposób sobie z niego żartować.
Hamilton: Nie mogę powiedzieć z ręką na sercu, że Arnold to wielki aktor. Ale wie, jak wykorzystywać swoje atuty. Poza tym, jeśli chodzi o marketing, nie ma sobie równych.