Rola życia
Pierwszy „Terminator” wyszedł 35 lat temu. Arnold był już wtedy znanym kulturystą i naoliwkowanym ekranowym uosobieniem Conana Barbarzyńcy. To jednak postapokaliptyczny film młodego wtedy reżysera Jamesa Camerona uczynił go ikoną popkultury. Rola pozbawionego emocji androida T-800 ewoluowała w czasie, zupełnie jak kariera Schwarzeneggera. W pierwszym filmie był bezlitosną maszyną do zabijania, wysłaną z postapokaliptycznej przyszłości, aby zgasić wszelką nadzieję.
Ten groźny image przylgnął do niego na kilka dobrych lat. Schwarzenegger przyznaje zresztą, że – o dziwo – to właśnie brak człowieczeństwa przysporzył bohaterowi taką sympatię fanów. „Ludzie podziwiali go, bo mógł zrobić wszystko, do czego oni chcieliby być zdolni – wyjaśnia. – Kto nie miał kiedyś ochoty zmieść komisariatu z powierzchni ziemi, jak zrobił to T-800? W trakcie małego testu pokazaliśmy tę scenę 50 policjantom. Wszyscy klaskali w momencie zniszczenia komisariatu, bo nie zrobił tego złośliwy człowiek, tylko wykonująca zadanie maszyna”. Ale postać ewoluowała.
Milszy, łagodniejszy T-800 w „Terminatorze 2: Dzień sądu” z 1991 roku – przeprogramowany na ochronę niewinnych i wyszczekujący chwytliwe teksty w stylu „Hasta la vista, baby” i „Chillout, dickwad” – był podobny do pozytywnych, komediowych postaci odtwarzanych przez Arnolda w „Bliźniakach”, „Gliniarzu w przedszkolu” czy „Juniorze”. W tegorocznym „Terminatorze: Mroczne przeznaczenie” T-800, tak jak prawdziwy Schwarzenegger, ma śnieżnobiałą brodę i zmarszczki na twarzy.
Nowy Terminator...
...też jeździ furgonetką, reaguje na imię „Carl” i łączy siły z Sarah Connor (Linda Hamilton, powracająca po raz pierwszy od T2). Tim Miller, reżyser „Mrocznego przeznaczenia”, mówi, że z chwilą, gdy Schwarzenegger zgodził się wziąć udział w realizacji filmu, wiadomo było, że T-800 będzie w jego realnym wieku. „Byłem pewien, że nie chcę robić cyfrowo odmłodzonego Arnolda – zapewnia.
Ten groźny image przylgnął do niego na kilka dobrych lat. Schwarzenegger przyznaje zresztą, że – o dziwo – to właśnie brak człowieczeństwa przysporzył bohaterowi taką sympatię fanów. „Ludzie podziwiali go, bo mógł zrobić wszystko, do czego oni chcieliby być zdolni – wyjaśnia. – Kto nie miał kiedyś ochoty zmieść komisariatu z powierzchni ziemi, jak zrobił to T-800? W trakcie małego testu pokazaliśmy tę scenę 50 policjantom. Wszyscy klaskali w momencie zniszczenia komisariatu, bo nie zrobił tego złośliwy człowiek, tylko wykonująca zadanie maszyna”. Ale postać ewoluowała.
Dzięki determinacji Luny i pomysłowi Millera zaawansowana sztuczna inteligencja w postaci Rev-9 jest bardziej ludzka od człowieka. „Chcieliśmy, by nowy cyborg w jednej chwili był zabawnym gadułą, a w kolejnej przybierał spojrzenie ku***sko niebezpiecznego zabójcy. Gabriel robi to świetnie”. Dotąd obojętny na naszą rozmowę Arnold nagle zwraca się do Gabriela: „Poczekaj, jak to wychowałeś się na moich filmach? Z którego ty właściwie jesteś roku?”. „Osiemdziesiątego drugiego” – odpowiada rozbawiony Luna.
„Osiemdziesiąty drugi – Schwarzenegger przeciąga sylaby, powtarzając jakby do siebie. – Tego roku wyszedł Conan”. Okazuje się, że kiedy Gabriel chwytał swój pierwszy oddech, Arnold pewnie promował swój debiutancki film w Niemczech. A teraz ten o połowę młodszy gnojek próbuje spuścić mu wciry w nowym filmie. Luna przyznaje jednak, że mimo ogromnego doświadczenia Arnold nie próbował narzucać mu się z radami na temat tego, jak zagrać śmiercionośnego cyborga.
„Tylko raz, na siłowni, zapytałem go, czy ma dla mnie jakieś uwagi – opowiada Luna. – Ale odpowiedział, że powinienem stworzyć tę postać sam. Kiedy nie dawałem za wygraną, doradził mi tylko, żeby wszystko, co robię, wyglądało na pozbawione wysiłku. Na przykład kiedy cyborg strzela, robi to automatycznie, z biodra, nie musi opuszczać wzroku, bo celownik ma w oku. To była naprawdę cenna rada”. Ale Schwarzenegger nie słyszy pochwały, pędząc znowu w kierunku jakiegoś budynku – to legendarna siłownia Gold’s Gym. Dzięki Bogu przy drzwiach gwiazdor pozwala nam wreszcie zsiąść z rowerów.
Komentarze