1. Pan Światowiec
Bez względu na hotel, w którym zostaliście zakwaterowani – niechby nawet miał 5 gwiazdek, trzy baseny i platynowy bidecik w łazience – i tak usłyszycie: "Mieszkałem kiedyś w Dubaju (Paryżu, Londynie, Honolulu itd.) i to dopiero był hotel. Ci to pojęcia nie mają, co znaczy dbać o reputację. Głupiego okna otworzyć nie można, bo mewy tak wrzeszczą, że wytrzymać nie idzie. W Dubaju (Paryżu, Londynie...) też mieli mewy, ale za to jakie! Cichutkie, grzeczne, jak wytresowane, aż miło było patrzeć". I tak bez końca będzie mendził.
ZOBACZ: Napiwki za granicą
2. Pan Indywidualista
Jeżeli w programie przewidziana jest wizyta w Muzeum Picassa, to on woli Muzeum Matisse’a. Jeżeli Muzeum Matisse’a, to on woli van Gogha. Na wieżę widokową nie będzie wchodził, bo już widział, na plażę nie pójdzie, bo woli do miasta.
A jak już pójdzie do miasta, to mamy jak w banku, że cała grupa będzie czekać na niego 45 minut w umówionym miejscu. I gdy się doczeka, to nie usłyszy nawet „przepraszam”.
3. Pan Tradycyjny
W restauracji z gwiazdką Michelina jest bardzo zdziwiony, że nie ma w karcie pierogów. W lokalnej, prowansalskiej knajpce zażąda zupy Pho, bo już kiedyś jadł i była niezła; w Alzacji spaghetti bolognese, bo też jadł, a w Rzymie kiełbasę z rusztu.
Owoce morza go brzydzą – o czym dowiedzą się wszyscy po wielokroć – crème brûlée to zwykły budyń, tylko gorszy, a tiramisu się nie umywa do naszego makowca. Po tygodniu takiego chrzanienia człowiek mu życzy powolnej śmierci głodowej i dezynterii.
PRZECZYTAJ: 4 zasady bezpiecznego podróżowania
4. Pan Zorganizowany
Nie rozstaje się z przewodnikiem i programem wycieczki. Leje jak z cebra, grzmi i łeb urywa, ale skoro było napisane, że mamy obejrzeć dziś o 14. 30 kamienicę Sherlocka Holmesa na Baker Street 221 B, to mamy obejrzeć i kropka. Było w programie? Było. Zostało zapłacone? Zostało. To o czym rozmowa? O zdrowym rozsądku, ty jełopie!