Myślę, że jej upieranie się przy tym, żebyś jednak coś w domu robił, ma znaczenie pedagogiczne. Żeby Ci się nie wydawało, że myciem podłogi w łazience zajmują się krasnoludki. I żebyś się za bardzo nie odrywał od ziemi. Z drugiej strony rozumiem, że możesz być cholernie zmęczony. Ale Twoja partnerka przecież też.
Skoro więc tyle zarabiasz, to dlaczego nie zatrudnisz jakiejś sympatycznej osoby, która ogarniałaby wasz dom w mniejszym czy większym stopniu? To naprawdę w magiczny sposób likwiduje większość powodów do kłótni. I pozwala wam spędzać te wspólne chwile w sposób znacznie zabawniejszy niż zespołowe zasuwanie ze szmatką.
Lepiej chyba dać zarobić jakiejś potrzebującej osobie, która w dodatku zrobi to dużo lepiej, prawda? A sobie możesz zostawić jeden obowiązek (np. wkładanie naczyń do zmywarki), żeby nie było, że uważasz się za księcia.
Komentarze