Swinging (czasem nazywany "swingującym stylem życia" albo "swingowaniem") – forma poligamicznej aktywności seksualnej, traktowana zwykle jak każda inna aktywność, która może być doświadczana w parze. [Wikipedia]
"Czy wszystko OK?" – kobieta przez chwilę patrzy na mnie ze złością. Niestety. Jestem daleki od "bycia OK", a jej irytujące głaskanie mnie po udzie jest tego główną przyczyną. Chyba zauważyła, że bardziej kusi mnie taca z przekąskami niż erotyczny szwedzki stół wokół. Na szczęście nie zdaje sobie sprawy, że jestem dziennikarzem na skraju załamania nerwowego, który właśnie odkrył nowe znaczenie wspólnoty małżeńskiej. Jak się tu znalazłem?
Tak jak Ty i każdy inny mężczyzna na świecie zastanawiałem się, co kryje się za strzeżonymi przez ochroniarzy drzwiami klubów dla swingersów, gdzie spotykają się seksualnie wyzwolone pary, aby z innymi uczestniczyć w ekscytujących orgiach. Należymy do generacji, która szybko przyzwyczaja się do nowych seksualnych ekstremów. "Nowe technologie oswajają ludzi z tematami, które kiedyś byłyby uznane za ryzykowne, niemoralne czy dewiacyjne" – tłumaczy psycholog Ronald Bracey.
Internet na pewno odegrał niemałą rolę w przełamywaniu barier, ale w dalszym ciągu aktualne dla mnie pozostaje pytanie: Jak się ma orgia w realu do tej przeżywanej w wyobraźni? Moje doświadczenia seksualne nie są niezwykłe. Mam na koncie jedno połamane łóżko w akademiku, raz zostałem związany, ale szczerze mówiąc, najwięcej o seksie nauczyłem się w długich związkach.
Lubię seks, ale nie obsesyjnie. Podobnie jak większość facetów lubię też imprezy. A gdyby tak połączyć jedno i drugie? Na początku mojej przygody wpisuję w Google "seks grupowy". Oczywiście wyskakują same prymitywnie sprośne propozycje. Zaglądając na fora internetowe, szukając ogłoszeń o swingowaniu i zbiorowym seksie, czuję się trochę jak wirtualny zboczeniec.
Zarejestrowałem się na dziesięciu różnych stronach. Czuję się trochę obnażony. Mój profil ujawnia prawdziwe informacje o mnie. Wszystko, począwszy od rysów twarzy, skończywszy na rozmiarze penisa, zostanie teraz rozpatrzone, zaakceptowane lub odrzucone. Moje dotychczasowe kontakty z kobietami były jak do tej pory pozytywne. Nie jestem Casanovą, ale dawałem radę. Jednak po tygodniu moja skrzynka odbiorcza jest pusta, a ja czuję się trochę upokorzony. Trzy dni potem zaczynam rozumieć, że samotny facet, chcący trafić na orgię, to za mało. Magiczną liczbą jest tu 2. Postanawiam zatem poprosić koleżankę o osobliwą przysługę.
Szukam towarzystwa
"Mówisz poważnie?" – pyta. "No pewnie! Czemu nie?". Udało się. Dziękuję bogom seksu za to, że mam znajomą wystarczająco atrakcyjną, aby być moją przepustką na orgię, i liberalną na tyle, żeby się zgodziła. Teraz, jako "atrakcyjna para szukająca dobrej zabawy", możemy być wybredni i szukać prywatnych przyjęć odbywających się regularnie w klubach w Londynie. Po niezwykle oficjalnej wymianie e-maili wypełniamy formularz dla członków. Wpisujemy zawód, adres, preferencje seksualne i ostatecznie zostajemy zaakceptowani.
Jako że dzień mojego "pierwszego razu" nadchodzi, zaczynam się niepokoić i w mojej głowie pojawiają się pytania. Aby dowiedzieć się więcej o subkulturze swingersów, umawiam się z Ellą Duke. W imprezach tego typu uczestniczy od lat, bywa w najbardziej elitarnych miejscach i chętnie podzieli się doświadczeniem.
"Obowiązuje bardzo sztywna etykieta – wyjaśnia. – Są pewne zasady, narzucone dla bezpieczeństwa, których nie można łamać. Inaczej zostaniesz wyrzucony. Nie – znaczy nie. Na tych przyjęciach nie ma presji, wszystko odbywa się w ekskluzywnych apartamentach lub klubach, a otaczają cię podobni tobie ludzie... Możesz się bawić, albo nie". To dodaje otuchy.