W siłowni
Wyznawcy tężyzny fizycznej, którzy bywają tam jak w świątyni, pewnie się obruszą, ale pomysł nie jest taki zły. Po 30 minutach intensywnych ćwiczeń czujesz każdy centymetr swego ciała, organizm jest dotleniony, a endorfiny, czyli hormony szczęścia, wylatują Ci uszami. Do tego, zlany potem i pobudzony, wysyłasz i odbierasz takie ilości feromonów, że mógłbyś żyć z ich korespondencyjnej sprzedaży.
Jak się do tego zabrać
Między godziną 9 a 11 rano powinno być pusto – aktywni już poćwiczyli i pobiegli do roboty, a śpiochy zaczną się złazić koło południa. Seks na sali z przyrządami jest raczej wykluczony (chyba że jesteś tam zatrudniony jako instruktor i zrobicie to po godzinach), więc zdecydujcie się na saunę. Pretekst do wspólnego wejścia jest, bo zazwyczaj są koedukacyjne, panuje tam lekki półmrok, para się kłębi, okienko w drzwiach przymglone i, co najważniejsze, amatorów porannej sauny ze świecą szukać, więc nie będzie towarzystwa. No, i od wejścia jesteście nadzy, co ułatwia sprawę.
Na co uważać
To jasne, że na urządzenia emitujące ciepło. Nie wdrapujcie się też na podest pod samym sufitem, bo tam jest najgoręcej i zamiast orgazmu doznasz zawału. Jeżeli zamarzy się wam pozycja siedząca, to higiena podpowiada podłożenie pod tyłek ręcznika.