Nie jestem zadowolony z mojego życia seksualnego. Nie uważam też, że moim orgazmom czegokolwiek brakuje. A właściwie było tak do momentu, kiedy przytrafiło mi się coś naprawdę kłopotliwego. Coś, co uświadomiło mi, że warto móc więcej i częściej. A więc, jak się domyślacie, była to erotyczna randka. Z pewną rudowłosą pięknością. W dodatku inteligentną. Naprawdę zależało mi na niej. A więc się starałem i byłem z siebie bardzo dumny. Do chwili, kiedy ona, rozczarowana, westchnęła: "Wow, to już wszystko?"
Myślałem, że żartuje, ale nie. Próbowałem obrócić to w żart, ale w środku czułem się jak żałosna podróbka ogiera, czyli, krótko mówiąc, wałach. A ona nadal swoje: "Więc co będziemy robić dalej?" Przełknąłem ślinę. W tej chwili marzyłem wyłącznie o głębokim śnie, tudzież o tym, żeby zapaść się pod ziemię, ale ona z pewnością nie miała na myśli żadnego z tych wariantów. Pomyślałem sobie: "Czy ona, do cholery, sypia z supermenem?" To chyba jasne, że muszę poczekać na kolejny wzlot. Każdy facet po trzydziestce musi, no nie? Ja zwykle odradzam się dopiero o poranku...
Po raz pierwszy spotkałem kobietę, która otwarcie przyznała, że jej nie zaspokoiłem. Poczułem ciężar porażki. Ale także niepewność: co jeśli te, z którymi sypiałem wcześniej, tylko udawały, że jest im dobrze? Może nie były na tyle odważne czy bezpośrednie, żeby prosić o więcej? Poczytałem trochę babskich gazet i poczułem się jeszcze gorzej. Przemówiła do mnie pewna metafora: "W seksie kobiety są jak biegaczki na długie dystanse, podczas gdy facetów można porównać do sprinterów na dystansie 100 m". "To o mnie" - pomyślałem.
Ponadto dowiedziałem się, że faceci, nawet ci najbardziej jurni, po trzech orgazmach pod rząd, wraz z ostatnią kroplą spermy, pozbywają się wszelkich sił witalnych. Tu niestety statystyki są okrutne: większość szaraków jest "załatwiona" już po pierwszym razie. "To znowu ja" - pomyślałem, pogrążając się w czarnowidztwie. Co to za pociecha, że nie jestem sam? Marna.
Aż tu nagle dowiaduję się, że można to zmienić. Serio. Można ze zwykłego szaraka stać się debeściakiem, supermenem czy jak sam wolisz się nazwać. Trzeba tylko cierpliwie ćwiczyć, ucząc się od najlepszych.
Suche jest męskie!
Dzięki kontroli, można w nieskończoność odwlekać wytrysk, a nawet zupełnie z niego zrezygnować. Nagrodą jest orgazm suchy, znacznie silniejszy i dłuższy od tego, który miewamy zwykle wraz z ejakulacją. Prof. Marian Dunn z nowojorskiego Centrum Badań nad Seksualnością Człowieka twierdzi: "W przeciwieństwie do utartych poglądów, orgazm i wytrysk nie są tym samym. Mężczyzna zbiera odczucia płynące z dwóch źródeł i automatycznie odczuwa je jako jedno i to samo. Skoro każdemu zdarzają się od czasu do czasu wytryski bez żadnego uczucia przyjemności, analogicznie możliwe jest przeżywanie silnej ekstazy bez ejakulacji".