Tym razem najlepsi zawodnicy i zawodniczki z całej Polski spotkali się w Łebie. Głównymi konkurencjami były freestyle i racing, oceniane według zasad IKA (International Kiteboarding Association) obowiązujących na zawodach międzynarodowych.
Pierwszy dzień zawodów, z powodu zmiennego wiatru wiejącego skośnie względem brzegu i o sile od 15 do 25 węzłów, upłynął pod znakiem konkurencji race. W kilku wyścigach szkwały osiągały nawet 30 węzłów, co stanowiło spore wyzwanie dla zawodników.
W tych warunkach bardzo istotny był właściwy dobór wielkości latawców, a także technika odpływania od brzegu, gdyż wiatr wiejący zza wysokich wydm mocno kręcił, przysparzając kitesurferom wielu problemów ze sprawnym odpłynięciem oraz powrotem do brzegu.
Podobnie jak obserwowaliśmy to w poprzednich zawodach, najlepiej radzili sobie Tomasz Janiak i Błażej Ożóg, a także robiący szybkie postępy Filip Porzucek oraz Max Żakowski.
W pierwszym wyścigu prowadził Tomek, przed Błażejem i Filipem, ale na 2. okrążeniu awarii uległ jego latawiec, wykluczając go z dalszej walki. Dodatkowo usterka uniemożliwiła mu start w kolejnym wyścigu, z czego skwapliwie skorzystał jego główny konkurent Błażej, odnosząc cenne zwycięstwo. Na kolejnych miejscach przypłynęli Filip i Max.
Tomek odwet na konkurentach wziął w kolejnym wyścigu, wygrywając go ze sporą przewagą. Na kolejnych miejscach na mecie zameldowali się Błażej, Max i Filip. W wyścigu 4 ponownie zwyciężył Błażej, a kolejne miejsca zajęli Tomek, Filip oraz Adam Szamański.
Wyścigi w tak trudnych warunkach wymagały żelaznej kondycji i sporej wiedzy żeglarskiej w „czytaniu" zmian kierunku wiatru na wodzie. Dlatego 1,5-godzinną przerwę po 4 wyścigach zawodnicy powitali z ogromną radością i ulgą.
Kolejne 4 wyścigi były o połowę krótsze i we wszystkich triumfował Tomek Janiak. Nadmienić jednak trzeba, że tym razem pech dopadł Błażeja, któremu tuż przed metą wyścigu nr 5 zerwały się naraz wszystkie cztery linki sterujące, co zdarza się niezwykle rzadko. Błażej wrócił dopiero w ostatnim wyścigu, w którym ponownie musiał uznać wyższość Tomka.
Pod nieobecność Błażeja tuż za Tomkiem na mecie meldowali się Filip i Max oraz bardzo regularnie i dobrze pływający Adam Szamański.
Drugiego dnia zawodów jako pierwsi na wodę wyszli młodzicy i zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, lądując wiele spektakularnych i wysokich skoków. Prym ponownie wiódł Wojtek Issel, pokonując Denisa Żurika i swojego młodszego brata Krzyśka, który z zawodów na zawody czyni ogromne postępy.