Nic tak nie cieszy męskiego ducha, jak smak przygody. Tak, wiemy, że jest jeszcze seks i Liga Mistrzów, ale po pierwsze - seks zawsze może (powinien?) być przygodą, a po drugie - wierzymy, że pokonywanie coraz trudniejszych górskich szlaków czy przemierzanie bezdroży zawsze wygra z wieczorem przed TV - nawet z Gran Derbi w finale Chamions League.
Nic więc dziwnego, że Czytelnicy MH, przepełnieni rządzą przygody, skuszeni wizją uwiecznienia swoich wypraw aparatami marki Olympus, tak ochoczo deklarowali swój udział w konkursie.
Nie będziemy pisać w samych superlatywach o produktach firmy Olympus ani układać peanów na ich cześć. Tak w ogóle... to nic nie napiszemy. Oddajemy głos, a raczej klawiaturę, zwycięzcy konkursu - Markowi Małeckiemu. Poniżej zamieściliśmy jego obszerną recenzję aparatu TG-860. Same fakty, zero ściemy.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie będę się tu rozpisywał na temat szczegółów technicznych aparatu Olympus Stylus Tough TG-860, ani jak ów aparat szumi w poszczególnych wartościach ISO. Będzie to recenzja stricte empiryczna, oparta na moim dwutygodniowym testowaniu wspomnianego modelu w różnych środowiskach.
Budowa
Odporny na upadki z 2,1 m, wodoodporny do 15 m, odporny na zgniatanie siłą 100 kg, wytrzymuje mróz do –10°C, odporny na kurz… Już przy pierwszym kontakcie z tym aparatem czuć, że to wytrzymała bestia. Jakość użytych materiałów nie budzi żadnych zastrzeżeń: przód aparatu przykrywa warstwa aluminiowej blachy, soczewkę otacza ramka ze stali, trzycalowy ekran chroniony jest grubym pleksi, a najbardziej narażone na upadki rogi (jak i całe boki) pokryte są chropowatym plastikiem ABS.
Złącza wymagające okazjonalnego dostępu, tj. gniazdo ładowania/USB, Mini HDMI oraz karta pamięci SD wraz z baterią zamknięte są pod podwójnie zamykaną, uszczelnianą klapą na prawej ściance. Całość budzi zaufanie i pozwala nie martwić się o ten sprzęt podczas użytkowania w nawet najtrudniejszych warunkach. A przecież im mniej stresu na urlopie, tym człowiek bardziej wypoczęty.
Co ciekawe i rzadko spotykane we wszystko-odpornych aparatach, Olympus zdecydował się dorzucić do modelu TG-860 odchylany ekran. Ekran ten odchyla się co prawda tylko w jednej osi (maksymalnie o 180 stopni), jednak jest to wystarczające do robienia zdjęć zarówno z dołu, z góry, jak i modnych ostatnio ‘selfie’ – aparat sam dostosowuje się do konkretnej sytuacji poprzez odpowiednie obrócenie wyświetlanego na ekranie obrazu i menu.
Materiały prasowe
Interfejs
Menu aparatu wita nas w języku polskim, co dla wielu użytkowników jest bardzo istotnym aspektem. Wszystkie funkcje opisane są w zrozumiały sposób, a nastawy SCN oraz ART posiadają dodatkowe opisy każdego dostępnego trybu. Poruszanie się po menu jest mocno intuicyjne, tak więc zapoznanie się ze wszystkimi możliwościami tego modelu zajmuje dosłownie kilka minut.
Na ekranie cały czas widoczny jest także pionowy pasek informujący nas o obecnych ustawieniach aparatu (flash, balans bieli, ekspozycja, ISO, , zdjęcia seryjne, samowyzwalacz, proporcje oraz jakość zapisu zdjęcia lub filmu) umożliwiający także szybką zmianę wszystkich tych parametrów.
Użytkowanie
Jak na kompakt przystało – aparat jest wystarczająco mały i lekki, by można było go wygodnie nosić w kieszeni przez cały dzień. To ważne zarówno podczas wędrówek z plecakiem, gdy każdy dodatkowy bagaż to uciążliwe obciążenie, jak i podczas aktywnego spędzania czasu, gdzie aparat wiszący na szyi utrudniałby uprawianie sportu.
Gdy już nadarzy się okazja na uwiecznienie upatrzonego kadru, TG-860 po raz kolejny nie zawodzi. Aparat uruchamia się w niecałą sekundę, a jego autofocus działa błyskawicznie, tak więc w każdej chwili jesteśmy gotowi na złapanie wartej sfotografowania sceny. Nie sposób nie wspomnieć tu także o jednej z najważniejszych zalet tego modelu, mianowicie o jego ultra-szerokokątnym obiektywie o ogniskowej 21 mm.
Jest to naprawdę zauważalne, szczególnie w porównaniu z typowymi aparatami kompaktowymi (35 mm). Tak szeroki kąt przydaje się praktycznie zawsze – zarówno gdy chcemy objąć na zdjęciu większy obszar, gdy nie mamy możliwości oddalenia się od fotografowanego obiektu, jak też przy robieniu zdjęć w swoją stronę.