Czasami w nocy czułem się, jakby wsysała mnie czarna dziura. Za każdym razem, gdy zamykałem oczy, pojawiała się wizja nękających mnie komorników, ponurych typów z windykacji i facetów z elektrowni odcinających mi prąd. Rany boskie! Co się dzieje z moim życiem!?
Kiedyś byłem jednym z tych, których statystyki opisywały jako młodego, zamożnego mieszkańca dużego miasta. Błyskotliwa kariera na początku lat 90. niejednemu przewróciła w głowie. Byliśmy pierwszym pokoleniem, które uczyło się zachodnich strategii i metod. Firma w nas inwestowała - dobre samochody służbowe, zagraniczne wyjazdy na szkolenia, karnet do drogiego fitness klubu i mnóstwo innych korzyści.
Rachunek za beztroskę
Wszystko się układało. Ożeniłem się, kupiliśmy mieszkanie, podróżowaliśmy i świetnie się bawiliśmy. Nie oszczędzałem, bo niby dlaczego? Byłem przekonany, że dalej może być tylko lepiej. Wkurzały mnie wtedy rzewne artykuły o biedzie, programy telewizyjne pani Jaworowicz i nostalgia za PRL-em. Wkurzali mnie moi rodzice - skromni i nudni, którzy liczyli się z każdym groszem i wakacje spędzali na działce, zbierając porzeczki i agrest na przetwory. Uważałem, że każdy może osiągnąć coś w życiu, wystarczy chwilę pomyśleć i ostro zabrać się do roboty.
A potem pewnego dnia zwolnili mnie z pracy.
Pomyślałem sobie: OK, trzeba spróbować czegoś innego i rozesłałem CV. Nie miałem wątpliwości, że szybko coś znajdę. Po 2-3 miesiącach zacząłem się niepokoić. Co jest? Chodziłem na rozmowy, robiłem różne idiotyczne testy i odpowiadałem na pytania typu: "Czy chętnie pracuje Pan w zespole?" Ale zawsze wybierali kogoś innego. Z mniejszym doświadczeniem, ale też z mniejszymi oczekiwaniami finansowymi, jak mi objaśnili.
Po pewnym czasie znalazłem pracę. Za 1/3 kwoty, którą dostawałem poprzednio, robiłem coś znacznie poniżej moich kwalifikacji. Płacili, ale sterta niezapłaconych rachunków ciągle rosła. Wkładałem je do chińskiej wazy na półce i starałem się o nich zapomnieć. Czasem wyciągałem któryś i płaciłem, ale i tak podejrzewałem, że łączna suma wszystkich jest wielokrotnie większa niż moja pensja. Czułem się fatalnie. Byłem wiecznie zmęczony, bolał mnie kręgosłup, a wieczory spędzałem przed telewizorem, pijąc piwo. W nocy budziłem się i spanikowany myślałem o zbliżającej się katastrofie.
Paskudne rozmowy trzy
Rano w pracy
Mój Szef: - Jak poszło spotkanie z klientem?
Ja: - Jakie spotkanie?! O, k..., rzeczywiście! Zaraz dzwonię do nich.
On: - Co się z panem dzieje? Ciągle pan o czymś zapomina. A gdzie jest raport i prognozy, o które prosiłem?
Ja: - Wie pan, ostatnio mam fatalny okres...
On: - To nie jest usprawiedliwienie. Proszę potraktować tę rozmowę jako ostrzeżenie.
Po południu w domu
Żona: - Halo! Mówię do Ciebie od 15 minut!
Ja: - Ty, daj mi spokój, okej?
Ona: - Dzisiaj rano chcieli nam odłączyć prąd! Dlaczego nie płacisz rachunków?
Ja: - Też mogłabyś się nimi zainteresować.
Ona: - Mam tego dosyć! Nie rozmawiamy ze sobą, seksu zero, nigdzie nie wychodzimy, a Ty co wieczór się upijasz. Przestało mnie to bawić.
Ja: - Przepraszam, że nie jestem zabawny. Facet bez forsy już Cię nie bawi? A mnie nie bawi seks z kimś, kto traktuje mnie jak robaka.
Ona: - Kretyn! Jedyne, co potrafisz, to użalać się nad sobą. Mam ochotę skopać Ci tyłek. Co się z Tobą dzieje?