Watch Dogs 2 - nasza recenzja

Od tego właśnie mają być gry – powinny wpuszczać nas w miejsca, których normalnie nie mamy szans odwiedzić, i pozwolić robić rzeczy, na które w realu nigdy byśmy się nie zdecydowali.

Watch Dogs 2 fot. Producenci / Wydawcy
fot. Producenci / Wydawcy

Wygrać z systemem

W pierwszą część "Watch Dogs" nie grałem. Odstraszyły mnie negatywne (zwłaszcza na początku) recenzje i trochę zbyt ciężki klimat. Bohater pierwszej odsłony, jego motywacje, nawet wygląd, nie sklejały mi się z tym całym hakowaniem.

Teraz, po przejściu drugiej odsłony, na pewno spróbuję. Bo, proszę państwa, "Watch Dogs 2" jest po prostu świetne. Akcję ze smętnego Chicago przeniesiono do słonecznego, tętniącego kontrkulturą San Francisco.

Graczowi we władanie oddano dużo bardziej sympatyczną postać – młodego hakera, hipstera z laptopem przewieszonym przez ramię, którego rzeczywistość co najmniej uwiera. No, może nie sam real, tylko to, co wszechobecne korporacje z nim robią.

Marcus, bo to o nim mowa, jest wściekły, że jakiś algorytm uznał go za człowieka, który w niedalekiej przyszłości złamie prawo. Włamuje się więc, łamiąc prawo – jasna sprawa, do komputera i kasuje swoją "przyszłą" kartotekę.

Tak trafia do hakierskiej grupy DeadSec, pełnej freaków mających cel i poglądy takie same jak Marcus. Razem postanawiają rzucić wyzwanie inwigilującym obywateli korporacjom, odkłamać ten cały świat, który myśli w pierwszym rzędzie o sobie, a nie o ludziach, którzy go wypełniają.

Hakerzy potrzebują do tego solidnej mocy obliczeniowej, uznają więc, że każda ich akcja musi być spektakularna na tyle, że zagwarantuje im więcej "followersów", których elektroniczne urządzenia uda się wykorzystać jako broń w walce z systemem.

Watch Dogs 2 fot. Producenci / Wydawcy
fot. Producenci / Wydawcy

I tak oto trafiamy np. do sekty, która do złudzenia przypomina scjentologów, hakujemy pojazd przypominający auto Davida Hasselhoff a z "Nieustraszonego", włamujemy się do kompów firmy Nudle (czyt. Google) itd.

Zabawy jest przy tym masa, bo każde zadanie można przejść na wiele sposobów, zwłaszcza że do pomocy mamy drona jeżdżącego i latającego. A przy tym wszystkim przez całą grę można nikogo nie odstrzelić. No, bomba.

Największą siłą "WD 2" jest jednak ten młodzieńczy entuzjazm, którym dzieciaki spotkane w grze po prostu zarażają. To cholernie pozytywna historia, dzięki której sam będziesz miał ochotę zacząć zmieniać tę nieciekawą rzeczywistość, w której żyjemy. Tak jak ja.

Zobacz również:
REKLAMA