Należę do tej grupy ludzi, którym wciąż jeszcze telefon kojarzy się z rozmową. Oczywiście używam smartfonów, korzystam z maila, facebooka, massengera, instagrama, jak dojadę, audioteki, spotiifyi jeszcze kilkunastu aplikacji, które - przyznaję - są bardzo wygodne, ale gdy tylko mam wybór, wybieram komputer.
Nie cierpię odpowiadać na maile z telefonu, nie cierpię robić przelewów, nawet wiadomości w messengerze wolę pisać na fizycznej klawiaturze komputera. Na ekranie smartfona, chociaż nie mam wielkich dłoni, i tak często nie trafiam w odpowiednie znaki, kółeczko powiadomień z messengera zawsze złośliwie zasłania mi ten klawisz, który akurat chcę kliknąć, przeglądanie internetu z wyskakującymi zgodami RODO zrobiło się nawet mniej wygodne niż kiedyś. Stąd ta wierność komputerowi. Tak jest szybciej, precyzyjniej i moim zdaniem wygodniej.
Przez lata też spoglądałem z lekkim politowaniem na ludzi fotografujących telefonami. Przyzwyczajony do dźwigania ciężkiej lustrzanki i jeszcze cięższych obiektywów, uważałem aparaty w telefonach za nędzny ersatz prawdziwego aparatu. Wszystkie zdjęcia z komórek wyglądają przecieżtak samo: szeroki kąt, przesadne nasycenie kolorów, sztucznie podita ostrość, a gdy tylko zapada zmierzch, wychodzi na nich okropne ziarno. Owszem, jeśli oglądamy te zdjęcia na ekranie telefonu, jakoś to jeszcze wygląda, ale po powiększeniu na monitorze komputera wszystkie wady smartfonowych aparatów kłują w oczy.
Przerobiłem w życiu kilka smartfonów - zarówno tych spod Androida, jak i iOS. Miałem nawet kiedyś telefon z obiecującym, acz zapomnianym już Symbianem. Jedne były lepsze, drugie gorsze, nigdy jednak nie miałem frajdy z robienia nimi zdjęć. Jedyna zaleta smartfonu to to, że zawsze jest pod ręką i można zrobić pamiątkowe zdjęcie ze spontanicznej imprezy, nagrać śmieszny filmik ze zwierzakiem, czy zrobić zdjęcie ceny i symbolu towaru w sklepie, zamiast notować.
Zmieniłem zdanie
Szczycę się tym, że potrafię zmieniać zdanie, jeśli ktoś mnie przekona. A Huawei p20 pro mnie przekonał. I to bez większego wysiłku. Gdy dotarł do redakcji, rozpakowałem go, podłączyłem do ładowanie, a wychodząc do domu spakowałem do plecaka z zamiarem pobawienia się nim w domu. Zalogowałem się, chwilkę pobawiłem się personalizacją i wyszedłem na balkon, żeby zobaczyć, czy ten tak mocno reklamowany aparat z obiektywem Leica jest rzeczywiście tak dobry, jak głoszą reklamy. I tu się zdziwiłem. Jest.
Świetne zdjęcia, kiedy chcesz
Wielokrotnie przekonywałem się, że oczy są tak doskonałym narządem, że technologia długo ich jeszcze nie doścignie. Ale kiedy zrobiłem pierwsze zdjęcie nocnego nieba nad Wrocławiem, zgłupiałem. niebo było juz praktycznie czarne, lekko tylko podświetlone światłami miasta. Tak przynajmniej widziały je moje oczy. Aparat w Huawei p20 pro dostrzegł w tych ciemnościach o wiele więcej. Po zrobieniu zdjęcia ( w trybie nocnym trwa to kilka sekund) zobaczyłem zaskakująco wyraźne kontury dachów, podświetlone żurawie (budowlane, nie skrzydlate) z dużą ilością szczegółów i kontury chmur na tle ciemnogranatowego nieba. Natychmiast poleciałem do domu po inne telefony - zrobione nimi zdjęcia były całkiem czarne. Huawei p20 pro utrwalił to, co niewidoczne. Magia.
Zobacz zdjęcia. Bez obróbki.







