Horizon Zero Dawn: nasza recenzja

Świata, który znamy, już nie ma. Ludzkość cofnęła się w rozwoju niemal do swoich początków, a planetą rządzą maszyny, które do złudzenia przypominają dinozaury. I nie jest to miejsce przyjazne, nic a nic.

Horizon Zero Dawn Producent / Wydawca
Producent / Wydawca

Popkultura karmi się wizjami przyszłości, w której sztuczna inteligencja już nas nie potrzebuje. Stajemy się wyrzutkami, którzy na nowo muszą wywalczyć swoje miejsce, zbędnym elementem, który tylko solidarnością, miłością, tymi wszystkimi ludzkimi odruchami (a więc jest też tu miejsce na nienawiść), jest w stanie wyszarpać sobie choć trochę przestrzeni. To, czego maszyny nigdy nie będą w stanie pojąć, w takiej wizji okazuje się naszym, ludzkości, jedynym orężem.

Horizon Zero Dawn jest kolejną realizacją takiego scenariusza. Gra studia Guerrilla Games (tylko na PS4) przenosi nas daleko w przyszłość. Cywilizacja, którą widzę teraz za oknem, została zapomniana. Gdzieniegdzie straszą jeszcze stalowe ruiny drapaczy chmur, wraki samochodów, są jednak tak obce, że nazwano je zupełnie na nowo.

Pomiędzy nimi, a także przyrodą, która wyrwała się człowiekowi spod kontroli, rozkwitając na nowo, grasują wspomniane maszyny o kształtach i zapędach dinozaurów.

W grze wcielisz się w dziewczynę o imieniu Aloy. Poznasz ją, gdy jest jeszcze dzieckiem, które przypadkiem trafiło na ślad po dawnym świecie – w tym właśnie momencie zapałasz żądzą wiedzy. O przeszłości, o utraconym świecie, a zwłaszcza o swoich korzeniach, które determinują tu i teraz. A także przyszłość. Cięcie i po chwili będziesz już kobietą z planem i środkami, jak tę wiedzę posiąść.

Plan jest prosty, a środki to łuk, wybuchające strzały i futurystyczne zabawki będące efektem wyobraźni i szczątków pokonanych maszyn.

Horizon Zero Dawn Producent / Wydawca
Producent / Wydawca

Wyruszysz więc w podróż, podczas której nowy i stary świat poznasz zupełnie przy okazji. Bo tak naprawdę, walcząc z robodinozaurami oraz wrogimi plemionami, poznasz głównie siebie i swoje przeznaczenie. Pod tym względem Horizon Zero Dawn jest opowieścią inicjacyjną z krwi i kości. Łapiącą wielokrotnie zadyszkę, ale jednak trzymającą się kupy.

Co najmniej. To gra z otwartym światem, wypełnionym atrakcjami. Oprócz wątku głównego czekają na Ciebie misje poboczne, różne zadania, miejsca do odkrycia – i tak dalej.

Nie ma tu rewolucji: "Horizon" jest rpgiem akcji, który momentami przypomina trzeciego "Wiedźmina". Co powinno brzmieć jak komplement, bo tutaj też od porządnego wątku głównego skutecznie odciągają wydarzenia poboczne, a nawet bezcelowa podróż po pięknie wykreowanym, różnorodnym kawałku planety Ziemia.

Gra wygląda obłędnie, zwłaszcza w ogrywanej w redakcji wersji na PS4 Pro z telewizorem obsługującym 4K i HDR. "Horizon" to technologiczny majstersztyk, rarytas, który nawet gdyby ograniczał się tylko do eksplorowania świata i tak na długie godziny przyciągałby przed ekran.

Horizon Zero Dawn Producent / Wydawca
Producent / Wydawca

Wszystko jest tu śliczne, nawet łąki (wyobrażam sobie, jak to zdanie może brzmieć oderwane od kontekstu). Proszę Państwa, mamy do czynienia ze zdecydowanie najpiękniejszą grą na PlayStation. Z graficznym wodotryskiem, który zapiera dech w piersiach, pokazując możliwości konsoli.

Maszyny robią kolosalne wrażenie, znacząco się od siebie różnią i to nie tylko pod względem designu, ale też funkcjonalności w prezentowanym świecie (można ulec wrażeniu, że tworzą zamknięty ekosystem) – no i pod względem najskuteczniejszych metod ich eliminacji.

Właśnie, taktyczne potyczki z robodinozaurami są cholernie satysfakcjonujące. To masa zabawy, strzelania z łuku, odkrywania słabych punktów, dobierania właściwej broni do konkretnego mechanicznego zwierzaka.

Drażni trochę brak możliwości zablokowania kamery na danym przeciwniku (może załatwi to łatka, byłoby miło) i niekończąca się wytrzymałość Aloy. W MH chcielibyśmy mieć sprawność, która umożliwiałaby setki przewrotów z rzędu bez najmniejszej zadyszki. Kto wie, może kiedyś.

Horizon Zero Dawn Producent / Wydawca
Producent / Wydawca

Skoro jesteśmy już przy słabszych stronach (tej świetnej, zaznaczmy, gry), trzeba też wspomnieć o dialogach. Są za długie i mało emocjonujące. 

Spotkane postaci nie zawsze są na tyle charakterystyczne, że zapadają w pamięć tak, abyśmy przejęli się ich losami. Kamera obserwuje je statycznie, pokazując portrety z ruszającymi się ustami i szczątkową mimiką. Po jakimś czasie zacząłem przeskakiwać takie rozmowy, bo wystarczał mi rzut oka na tekst. Szkoda. 

Generalnie, gdy myślę o "Horizon Zero Dawn", to mam wrażenie, że oto spotyka się "Wiedźmin 3" z "Mad Maksem" i nowymi odsłonami "Tomb Raidera". Ta gra nie jest rewolucyjna, co nie przeszkadza jej być – jak już wspomniałem – bardzo dobrą łamane przez świetną.

Trochę żałuję, że wątek poznawania przyczyn upadku naszej cudownej (tak, trochę ironii) cywilizacji nie jest obszerniejszy. Mniej plemiennego życia też historii nie zrobiłoby źle. Sprawdza się natomiast Aloy jako główna bohaterka. Szybko się z nią zżyłem i poczułem za nią odpowiedzialny. Ta ruda, pomocna dziewczyna zdecydowanie skradła część mojego serca.

Jeszcze przed premierą mówiło się, że "Horizon" ma być teraz dla Sony i Playstation tym, czym jeszcze niedawno była seria "Uncharted". Czy to możliwe? Myślę, że tak. Nawet bardzo prawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że genialna to była dopiero druga odsłona przygód Nathana Drake’a.

Oby Guerrilla Games też udało się następnym razem wskoczyć jeszcze wyżej. Wówczas zwyczajnie rozwalą system. Oklaski.

Nasza ocena: 9/10

REKLAMA