Nadwozia Mustanga nie da się pomylić z żadnym innym autem – wygląd długiego, szerokiego i bardzo niskiego coupé najlepiej opisuje właśnie określenie „umięśniony”. Rekini dziób i przymrużone oczy mówią jasno: podchodzisz na własne ryzyko. Pod długą jak most brooklyński pokrywą silnika Mustang będzie miał jedną z dwóch jednostek napędowych: czterocylindrowy silnik 2.3 EcoBoost, co w języku Forda oznacza po prostu turbo, lub wspaniały kawałek Ameryki w postaci silnika 5.0 V8.
Spodziewamy się, że ten drugi, oznaczany jako Mustang GT, będzie przyspieszał do setki w czasie około 4,5 s. Jednak największą nowością jest kompletnie zmieniony układ zawieszenia – dość prymitywną sztywną oś z tyłu zastępuje teraz niezależne zawieszenie. Efekt? Przyczepność, przyczepność i przyczepność. Ceny Mustanga to na razie spekulacje, ale spodziewamy się, że będzie kosztował wyraźnie poniżej 200 tys. zł.
Po prostu klimat
Kabina nawiązuje do klasycznych Mustangów z lat 60., z bardzo szeroką deską rozdzielczą, na której po stronie pasażera jest daszek – symetrycznie do tego od zegarów. Z tyłu nie ma zbyt dużo miejsca, ale pokażcie nam kogoś, kto chciałby w Mustangu spędzać czas na tylnym siedzeniu.
Wszystko jest po amerykańsku duże: konsola, tunel środkowy, ekran systemu audio-sat-nav, przełączniki, fotele, a z małym dodatkiem chromu całość sprawia znakomite wrażenie. Po prostu ma klimat.

Przyspieszenie
Do galopu będą Mustanga rozpędzać dwa benzynowe silniki – 2.3 turbo o mocy 309 KM oraz flagowa, 5-litrowa „V-ósemka”, która rozwija 426 KM. W wypadku obydwu silników będą dostępne ręczne skrzynie biegów.

Hamowanie
Europejskie wersje Mustanga będą miały usztywnione zawieszenie i wzmocnione hamulce: za te opcje trzeba w USA dopłacać. Natomiast Mustang GT otrzyma układ hamulcowy opracowany przez Brembo.
Producenci
MH 01/14
Komentarze