Prawdą jest, że to poeci obalają dyktatury. Dowód? Najnowsza część kultowego cyklu „Far Cry”, w której tym razem zadaniem gracza jest pozbawić władzy tyrana, krwawą ręką i żelazną pięścią rządzącego fikcyjną, karaibską wyspą Yara (o której od razu wiemy, że to przecież Kuba). Gość jest co najmniej zły, bo pod butem ma cały naród, na którego krzywdzie dodatkowo koszmarnie się bogaci. Jak?
To dopiero pomysł – wytwarzając z tytoniu doprawionego toksyczną mieszanką lek na raka... A dlaczego poeci? Bo w „Far Cry 6” wcielisz się w partyzanta (trochę z przypadku), który z całym tym reżimem zamierza zrobić święty porządek. Narzędzia, których możesz do tego użyć, są co najmniej tak różnorodne, jak środki stylistyczne w polszczyźnie – i to od Ciebie zależy, czy kolejne misje przechodzić będziesz jako autor fraszek, sonetów czy poematów. Dowolność, którą oferuje produkcja Ubisoftu, jest wręcz porażająca, ale niestety wykonanie pozostawia trochę do życzenia.
Gra wymaga jeszcze kilku łatek (gdy czytasz te słowa, moje narzekanie jest już pewnie nieaktualne), ale to misje główne i poboczne bywają zbyt mało angażujące; zwłaszcza na początku gry czegoś w ich strukturze brakuje. Nie zmienia to jednak oczywistego faktu, że „Far Cry 6” dostarczyć potrafi solidnej dawki kontrolowanej (i nie) rozwałki, zwłaszcza że strzelanie jest prima sort. To gra naprawdę bardzo satysfakcjonująca.
Plusy
Świetny antagonista, który od początku miesza grozę z humorem.
Model strzelania.
Bardzo bogate środowisko gry – ogrom „planszy” robi wrażenie (sam projekt trochę mniej).
Sandbox do kwadratu. Możliwości rozgrywki są niemal nieograniczone.
Minusy
Taka sobie historia z raczej nudnym pierwszym aktem.
Duża liczba błędów (ale łatwych do wyeliminowania).
Słabe AI przeciwników.