Gra otwiera się na sporych rozmiarów świat (to właśnie hrabstwo Hope County) podzielony na trzy obszary „zarządzane” przez rodzinkę głównego Złego. Każdy ten obszar należy odbić, wykonując misje główne i poboczne, odbijając wrogie posterunki, niszcząc „złe” mienie, drogowe blokady itd. Swoboda ogromna – za każdą taką aktywność gracz zbiera punkty ruchu oporu, które pchają sprawę dalej. Kolejność, w jakiej będzie to robił, nie ma najmniejszego znaczenia.
Po drodze czekają go po prostu misje dla głównego wątku niezbędne, które, dodajmy, uruchamiają się automatycznie, nawet w trakcie trwania innego zadania (to co najwyżej średni pomysł). Narracja cierpi na tym ogromnie – po kilkunastu godzinach gry można zapomnieć o prologu, o poczuciu zagubienia i strachu, o tym wylewającym się z prologu klimacie. To już po prostu zupełnie inna zabawa.
Komentarze