W największym skrócie: „Everspace” to zbieranie surowców, strzelanie i robienie szalonych wygibasów, żeby nie dać się ustrzelić. Brzmi nudno? No to muszę od razu zaznaczyć, że nudne wcale nie jest. Kosmiczna draka jest świetna, wygląda obłędnie i pozwala po prostu świetnie godzinami się bawić. Rys fabularny okazuje się zaskakująco interesujący, zwłaszcza że w kosmosie gracz nie jest sam.
Towarzyszy mu sztuczna inteligencja, choć bardziej pasujące byłoby tu określenie sztuczny sarkazm. Gracz z kolei jest... klonem, który dostać ma się w określone miejsce. Po drodze ginie jednak nie raz, nawet nie dwa. Tylko co z tego, myśli wówczas, skoro jest klonem. A po chwili dodaje jeszcze: tylko czy aby na pewno?
„Everspace” skradł moje serce. Uwielbiam gry, na które nie czekam, którymi się nie ekscytuję, a które następnie okazują się prawdziwymi perełkami, zjadającymi na śniadanie hype’owane produkcje od wielkich producentów. Ogromnie polecam, zwłaszcza że równie dobrze bawić będzie się przy tej grze Twój syn. O ile masz syna, rzecz jasna. I o ile sam w końcu odejdziesz od monitora.
Komentarze