Tych nieumarłych wykrywają tzw. łącznikowe dzieci – i główny bohater, Sam, nosi jedno w kapsule na piersi. Jest jeszcze deszcz, który przyspiesza procesy starzenia, kratery powstałe w wyniku opieszałości z kremacją zmarłych, martwe wieloryby na tajemniczej Plaży, możliwość powrotu z zaświatów, amunicja, która zamiast prochu ma w składzie krew bohatera... Brzmi dziwnie, prawda?
I takie właśnie jest – tylko gdy zaczyna się w „Death Stranding” grać, całość nabiera od razu sensu, jest logiczna i cholernie wciągająca. I to mimo że w grze – poza przerywnikami filmowymi i kilkoma starciami z bossami – dzieje się niewiele. Główny bohater przemierza upadłe USA, przenosząc z miejsca w miejsce przesyłki, jest bowiem kurierem. Otrzymuje również zadanie podłączenia kolejnych osad do tzw. sieci chiralnej, co ponownie połączyć ma podzielony świat.
W praktyce oznacza to przemierzanie pieszo pustkowi i gór, przekraczanie rzek, wspinaczkę, a w późniejszych etapach gry także podróże pojazdami. Istotnym elementem jest planowanie trasy i umiejętny rozkład ciężaru na plecach, bo wywrotka kosztować może naprawdę wiele... „Death Stranding” nie jest grą dla każdego; bywa uparcie nudna i mało ekscytująca, ale jeśli odkryjesz, że jest dla Ciebie, wsiąkniesz na całego. Fenomenalne doświadczenie.
Plusy
Genialny wstęp do gry, świetne cutscenki, aktorstwo wysokiej próby.
Intrygująca historia, która wewnętrznie jest bardzo spójna. Gdy już „kupi” się ten świat, całość potrafi zachwycić.
Przepiękne momenty ciszy i poczucie osamotnienia, z którym wraz z grą się walczy.
Fenomenalny projekt graficzny – krajobraz, architektura, a zwłaszcza bossowie. Wow!
Minus
Niektóre dłużyzny zachwycają, inne nie. Gra bywa irytująca, gdy co chwilę tłumaczy kolejne mechaniki.
Komentarze