Sam trening jest więcej niż OK. Tutaj wkrada się prosty rytuał. Aminokwasy przed, może jeszcze jakaś przedtreningówka, transport (rowerem) i wejście do szatni robią swoje. Po chwili wiążę już bokserskie buty, zakładam spodenki, owijam dłonie bandażami. Zaczynam zawsze od lewej stopy i lewej dłoni – taki nawyk, może nawet przesąd.
Robię to w zupełnej ciszy, skupienie na 100% jest kluczowe. Po chwili jestem już w bokserskiej sali. Rozgrzewka to kolejny element rytuału – nie ma tu miejsca na zmiany, kombinowanie. Organizm i umysł dostają sygnał, że oto czas wejść na najwyższe obroty. I tak właśnie robią. Tak, sam trening jest więcej niż OK.
To minuty, nawet godziny przed stanowią problem. W poranne sesje można jeszcze wejść automatycznie. Pobudka, prysznic, paliwo – i do gymu. Żeby jednak zebrać się wieczorem, trzeba wykazać się charakterem. Mówię poważnie: gdy wracam z pracy i padam na kanapę, ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, to ponadludzki wysiłek, ponad 1000 kcal spalonych w mniej niż godzinę.
Prowadzę wówczas ze sobą ciężką walkę. Wiadomości do trenera Piotra Kuczyńskiego, w których znajduję setki wymówek i wyjaśnień, piszę i kasuję z ogromną częstotliwością. Trenowałem wczoraj, trenowałem rano, mówię sobie, znajdując usprawiedliwienie. Jednak zamiast kliknąć „Wyślij” zaciskam zęby, pakuję raz jeszcze treningową torbę i wsiadam na rower, powtarzając sobie w myślach dalszą część cytatu z Alego.
Raport z sali
Jutro miną trzy tygodnie, odkąd zacząłem przygotowania do gali White Collar Boxing. Zrobiłem w tym czasie prawie 30 treningów: siłowych i typowo bokserskich, podczas których szlifowałem technikę i kombinacje, sparingów, długich, regeneracyjnych wybiegań, treningów wytrzymałościowych, a nawet sesji, podczas których zaprzyjaźniałem się z piankowym wałkiem do rolowania.
W siłowni pracuję głównie nad poprawą wzorców ruchowych, wzmocnieniu stabilizacji antyrotacyjnej i przygotowaniu aparatu ruchu pod ciężkie treningi mocy eksplozywnej. To plan na pierwsze 4 tygodnie, przede mną jeszcze więc dwie jednostki, podczas których przysiady ze sztangą, martwe ciągi, wiosłowanie Pendley’a czy spacer farmera z oldskulową walizką z zawodów strongmen będą zmuszać moje mięśnie do ekstrapracy. Postępy widać z treningu na trening, chociaż trener Mateusz Białas jest niespecjalnie skory do pochwał.
W bokserskim gymie Maximus pod okiem trenera Piotra Kuczyńskiego szlifuję technikę i uczę się nowych trików, które ułatwić mają mi pokonanie przeciwników na gali organizowanej przez Rafała Jackiewicza. Walka z cieniem, makarony, tarcze, walenie młotem w oponę – normalka. I w końcu najważniejsze – sparingi.
Jeden krok w tył, dwa do przodu
Wczoraj popołudniu stoczyłem tak naprawdę dwie walki. Pierwszą sam ze sobą – żeby jednak zmobilizować się do treningu. Drugą, z jeszcze bardziej wymagającym przeciwnikiem w ringu. To Cyprian Gepfert, który w pierwszej edycji WCB zdobył pas w swojej kategorii wagowej. Czyli tak o dwa stopnie wyższej niż ta, do której należę. I dało się to odczuć, gdy weszliśmy między liny. Jego ciosy ważyły naprawdę sporo, przy czym były też szybkie. Stanęliśmy naprzeciw siebie i zaczęliśmy się okładać, zapominając chwilami, co kryje się za słowem „sparing”.
Nie było jednak innego wyjścia – ring, w którym sparowaliśmy, był mniejszy niż standardowy. Co okazało się dla mnie sporym wyzwaniem, musiałem bowiem zrezygnować ze swojego ulubionego stylu typu doskok, akcja, odskok na rzecz ostrzejszych wymian. Efekt tego taki, że obaj skończyliśmy z trochę naruszonymi twarzami.
Moje prawe oko wciąż zdobi fioletowy kolor, który za każdym razem, gdy patrzę w lustro, przypomina mi najważniejszą bokserską zasadę, która nakazuje chronić się przez cały czas. Dokładnie pamiętam moment, w którym wiedząc, że runda jest już praktycznie skończona, zbyt mocno się rozluźniłem i kilka centymetrów za nisko opuściłem prawą rękę. Lewy sierpowy Cypriana wykorzystał tę okazję. To były naprawdę trudne dwie rundy, po których otrzymałem od trenera Piotra Kuczyńskiego solidną porcję wskazań elementów do poprawy.
Co tylko zmobilizowało mnie do jeszcze cięższej pracy. Bez żadnego marudzenia trafiłem więc dziś do AFK Studio Treningu Personalnego, żeby pod okiem Mateusza Białasa zaliczyć kolejną sesję siłową. Wieczorem postaram się jeszcze zameldować w bokserskiej Gwardii Wrocław, czyli miejscu, w którym zaliczyłem swój pierwszy i dziesiątki kolejnych bokserskich treningów – powrót do korzeni to zawsze dobry pomysł. Jutro rano kolejny trening bokserski, w piątek kolejny sparing. Dzieje się.
White Collar Boxing
Gala, do której przygotowania opisuję, odbędzie się 18 listopada w restauracji Champions w hotelu Marriott w Warszawie. Pomysłodawcą i głównym organizatorem wydarzenia jest pięściarz Rafał Jackiewicz. Poprzez stronę boksdlawszystkich.pl wciąż można zgłaszać swój udział. Treningi odbywają się w zaprzyjaźnionych klubach w 11 miastach Polski. W ramach pakietu każdy z zawodników otrzymuje pakiet startowy, który obejmuje:
- 2 wejściówki na galę White Collar Boxing,
- wyposażenie pięściarskie (taśmy + rękawice + szczęki) firmy LEONE,
- 30 treningów w okresie przygotowawczym do gali głównej,
- konsultacje treningowe / rundy sparingowe z Rafałem Jackiewiczem dla ochotników,
- pakiet zdjęciowy,
- mental coaching,
- zestaw odzywek firmy RealPharm,
- komplet ubrań sportowych do walki (koszulka, spodenki) firmy Brachole.
Ciąg dalszy nastąpi
Kolejny raport z przygotowań już w piątek. Spodziewajcie się też dokładnej rozpiski treningowej treningu siłowego i dokładnego opisu bokserskiego treningu.