Każdy, kto będąc na nartach, zdecydował się na podejście z deskami na plecach zamiast skorzystać z wyciągu, wie, jak wysokość nad poziomem morza skraca oddech. Nie ma w tym nic dziwnego, bo np. na 3000 m dostępność tlenu jest o 30% gorsza niż nad Bałtykiem. Zmniejszenie dostępności tlenu to hipoksja. Po igrzyskach olimpijskich w Meksyku (2300 m n.p.m.) w 1968 roku, kiedy pobitych zostało mnóstwo rekordów, ale też np. wielu maratończyków znoszono z trasy, zaczęto wykorzystywać warunki wysokogórskie w treningu sportowców.
Dziś właściwie wszyscy korzystają z tego elementu przygotowań, nawet ambitni amatorzy. Ale przecież nie każdy może jechać na 3 tygodnie np. do Sierra Nevada (2320 m n.p.m.), nawet jeśli życiówka w maratonie to absolutny priorytet na 2018 rok. My sprawdziliśmy prostsze rozwiązanie: trening w komorze hipoksycznej.