Gdy oni siedzą już wygodnie na miejscach, wpatrzeni w swoje smartfony, my wpatrujemy się w cień, oczekując komendy. My, to znaczy ja i dwóch gości, którzy w żelaznym uścisku brudnych od magnezji dłoni trzymają wspomniane pół tony. Jesteśmy jak bracia w brutalnym teście siły i charakteru. Zerkam w bok, z ich twarzy wyczytuję tylko skupienie. Pada komenda. Na „trzy” opona idzie w górę, opornie i powoli. Podwajamy wysiłki, aby pokonać ciężar.
Przeczytaj też: Klasyczny trening siłowy
Żaden z nas nie wstydzi się jęku, każdy obecny zna ten cudowny ból rozrywający mięśnie. Opieramy ciągnący w dół ciężar na udach. Stara guma niemiłosiernie szarpie skórę. Jutro moje kolana będą spuchnięte, barki przybiorą odcień głębokiej purpury, a dłonie zarobią kilka krwawiących otarć. Kątem oka zerkam na kumpli po lewej i wiem, że żadna z tych rzeczy nie ma teraz znaczenia. Walczymy z ciężarem.
W końcowej fazie ruchu wypychamy go po raz ostatni i nierówna bryła sprzętu przemysłowego nagle staje naprzeciw nas. Niczym nasz niezwykle nieporęczny przeciwnik. Satysfakcja jest wielka. I bardzo ulotna. Pewnie z tego powodu (albo ze względu na wrodzony masochizm) przewracamy ją, aby znowu zacząć z poziomu cementowej podłogi. Ludzi możemy umownie podzielić na tych normalnych oraz tych, którzy po prostu kochają bolesną walkę z ciężkimi przedmiotami. Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że tych drugich zaczyna przybywać.
Kolejne siłownie wymieniają maszyny na ciężkie kettle, a mozolne pompowanie bicepsów zastępuje w planach treningowych przerzucanie napompowanej opony. Taki rodzaj treningu wybrała walijska drużyna narodowa podczas przygotowań do ostatnich mistrzostw świata w rugby. Rozwiązania stricte siłowe zastosował też Chris Hemsworth, szykując się do roli Thora. Trening strongmanów bez wątpienia jest na czasie.
Zastanawiać może (i powinien) jedynie fakt, czy tak wymagający trening może być rozwiązaniem dla każdego. Ciężkie, wielostawowe ruchy z ciężarem to crème de la crème treningu siłowego – to jasne. Co jednak, gdy ciężar po prostu przekracza możliwości naszego ciała? Czy efekty są warte ryzyka poważnej kontuzji? Aby się o tym przekonać, zacząłem trenować nowym planem prosto z piekła.
Komentarze