Rambo wygrywa z Winnetou rywalizację o serca małych i dużych chłopców. Każdy chciałby jedną ręką powalić przeciwnika, podciągać się na drobnych gzymsach (również na jednej ręce) i nie przejmować się 40-kilogramowym ekwipunkiem na plecach.
Rzadko dociera jednak do nas, że prawdziwe wyczyny komandosów są często ciekawsze od filmu. Jeszcze rzadziej - że nie są to ludzie z innej planety, a swoje umiejętności zawdzięczają głównie treningowi. To prawda, że morderczemu, ale w końcu ich zawód to sprawa życia i śmierci. Dosłownie.
Normy razy dwa
Komandos nie wybiera sobie zadań, jakie przyjdzie mu wykonać. Dlatego musi być przygotowany na wszystko. Narciarstwo, nurkowanie, wspinaczka, skoki spadochronowe czy walki wręcz należą do abecadła. Ale samo nabycie tych umiejętności to jednak jeszcze zdecydowanie za mało. Trzeba także umieć je zastosować np. po 100-kilometrowym marszu z 40-kilogramowym zasobnikiem na plecach. A przecież w warunkach bojowych można liczyć tylko na własny organizm i umiejętności. Nic dziwnego, że szkolenie rasowego komandosa musi trwać minimum pięć lat.
Arek Kups od 10 lat jest poza strukturami wojska, ale całą służbę spędził na szkoleniu jednostek specjalnych (więcej szczegółów jego barwnej kariery znajdziesz na końcu artykułu). Twierdzi, że przygotowanie fizyczne jest podstawą wszystkiego w takich oddziałach. "U mnie regułą było wykonanie podwójnych tzw. papierowych norm sprawnościowych, czyli tych narzucanych przez dowództwo. Czasem, kiedy ustalałem te normy, widziałem spojrzenie, które dość jasno mówiło, co o mnie myślą żołnierze. Ale kiedy przychodziły jakieś śmieszne kontrole, te testy wykonywali w pasach i w butach. Wiedzieli, że stać ich na dużo więcej".
W dodatku dzięki takiemu podejściu żołnierze są po prostu spokojniejsi w czasie walki. Zawsze ma się pewne obawy przed zrobieniem czegoś pierwszy raz - od skoku na główkę, po skok na spadochronie. Ale jeśli setki razy przerobisz coś na treningu, w czasie zadania czujesz się pewnie i nie blokuje Cię strach.
"Tak naprawdę, wszystkie nasze ruchy to nawyki mięśniowe, poczynając od dłubania palcem w nosie, do skomplikowanych ruchów akrobatycznych. Jeśli nie wyrobi się takich nawyków na treningu, to jest bardzo prawdopodobne, że w boju też czegoś zabraknie. Nie możesz się zastanawiać, czy masz wyskoczyć z samolotu lewą czy prawą nogą" - zapewnia Kups.
Zawodowcy zdają sobie sprawę, że ich życie zależy od tego, co umieją. Brak przygotowania może powodować błędy w czasie działań w warunkach dużego stresu.