Dla surfingu nie można znależć jakiegoś praktycznego zastosowania. Choćbyś bardzo chciał, nie uda ci się, jak w przypadku wind- czy kitesurfingu, potraktować tego sportu jako sposobu na przemieszczanie się z jednego brzegu na drugi. Można tylko złapać falę, która przybija do brzegu. Musi być w tym jednak jakiś narkotyk, gdyż niezależnie od niebezpieczeństw, które czekają na surferow, zawsze kiedy widza fale, łapią za deskę, mając nadzieję, że następna wodna górka będzie jeszcze większa.
ZOBACZ TEŻ: 4 sporty wodne, których musisz spróbować
Fala to energia przejmowana przez wodę od wiatru na środku oceanu i przenoszona przez wiele kilometrów, aż do brzegu. Podczas przenoszenia tej energii, woda się nie porusza – jest to energia potencjalna. Dopiero kiedy dociera do brzegu, jest wypychana przez dno morskie, zamienia się w energię kinetyczną i wynosi w górę masy wody. To wtedy powstaje charakterystyczna fala o kształcie litery C.
Złapanie fali polega na właściwym wykorzystaniu tego właśnie momentu. I to jest najtrudniejsze. Wyczucia i oceny nadchodzących mas wody można się oczywiście nauczyć (trwa to długie tygodnie), a i tak najlepsi z najlepszych mają to coś... Intuicję, instynkt... Każdy oczywiście czeka na te największe fale, 6-7-metrowe, które pozwolą na jazdę wodnym tunelem. Prędkość deski jest większa niż fali, dlatego można uciekać przed załamaniem fali i uniknąć wirowania przy dnie. Zalanie tonami wody to tylko jedno z niebezpieczeństw. Trzeba oczywiście uważać na rekiny, ale to ryzyko nie jest największym problemem surferów.
Największym są... deski. To najtwardsze przedmioty w wodzie, które znajdują się wokół nich i niejednokrotnie były przyczyną tragicznych wypadków, często są to deski zagubione przez innych. Dlatego tak mocny nacisk kładzie się w szkoleniu na pilnowanie sprzętu. Zawodowcy wykorzystują krótkie, 180-centymetrowe deski. Ułatwiają one manewrowanie i są niezwykle szybkie. Na początek lepiej wybrać 3-metrową, która jest stabilniejsza i wcześniej łapie falę, dając czas na zajęcie właściwej pozycji przy ślizgu. Jeśli chcesz posurfować, niestety musisz wyjechać za granicę.
Nad Bałtykiem spróbuj bodyboardingu, czyli pływania z falą na lekkiej, gumowej desce, na której leżysz na brzuchu. W tym wypadku nawet uderzenie w głowę nie powinno zaboleć – chyba że dostaniesz butelką wyrzuconą na bezludnej wyspie lub po prostu z promu wycieczkowego.