Substancje wspomagające wzrost tkanki mięśniowej nie były niczym nowym. Kulturyści od lat stosowali sterydy anaboliczne. Ale sterydy były jak nalot dywanowy. Oprócz zamierzonych celów, trafiały we wszystko, więc miały mnóstwo skutków ubocznych: trądzik, wypadanie włosów, uszkodzenia wątroby, by wspomnieć tylko te najczęstsze.
Wyglądało na to, że andaryna działa inaczej. Precyzyjnie trafiała w receptory androgenowe – części komórek wrażliwe na działanie testosteronu i innych steroidów – stymulując przyrost tkanki mięśniowej, ale z mniejszą ilością działań niepożądanych.
Prof. Dalton od razu dostrzegł znaczenie tego odkrycia. Wiedział, że może okazać się pomocne nie tylko w leczeniu zaniku mięśni, spowodowanym wieloma różnymi schorzeniami, ale dostrzegł również potencjał andaryny w leczeniu raka piersi, a nawet jako pigułki antykoncepcyjnej dla mężczyzn. Dalton znalazł inwestora i dzięki jego wsparciu skupił się na badaniu całej klasy substancji, nazwanych selektywnymi modulatorami receptorów androgenowych (w skrócie: SARM).
Andaryna była pierwsza. Parę lat później Dalton opracował nową, udoskonaloną wersję – ostarynę. Podczas badań klinicznych u starszych mężczyzn, którzy przez 12 tygodni przyjmowali ostarynę, zanotowano przyrost masy mięśniowej i zmniejszenie ilości tkanki tłuszczowej, a ich zdolność pokonywania schodów poprawiła się o 15%. Jednak proces zatwierdzania nowych leków jest długi, a wyniki badań skuteczności przeciwnowotworowej rozczarowały. Tymczasem SARM-y podbiły świat sportu.
Komentarze