Profesjonaliści na dopingu - słynna afera Patricka Arnolda

Patrick Arnold to ojciec chrzestny największego skandalu dopingowego. Sterydy, które stworzył, dały sukcesy i sławę wielu sportowcom. Teraz, gdy jego produkty znowu pojawiły się w sprzedaży, MH zastanawia się nad wpływem dopingu na rywalizację i pyta Arnolda, dlaczego utrzymuje, że to wszystko miało sens.  

sterydy, testosteron shutterstock.com

Opracowane przez niego sterydy (które albo podrasował, albo wynalazł w latach 1990-2002) są odpowiedzialne za skandal, który wstrząsnął profesjonalnym sportem i przerwał kariery przynajmniej 24 sportowców najwyższej klasy, takich jak amerykańska sprinterka Marion Jones, brytyjski sprinter Dwain Chambers, czy zawodowi baseballiści Jason Giambi i Barry Bonds. Sprawa znana była w mediach jako „afera BALCo” – od nazwy kalifornijskiego laboratorium, które sprzedawało sterydy (Bay Area Laboratory Co-operative).

Pochodzące z niego dane, cenzurowane doniesienia z sądu i trwające sprawy sądowe pozwalają przypuszczać, że w skandal zamieszane są setki sportowców, wobec których mogą jeszcze zostać wyciągnięte konsekwencje. „Władze federalne wzięły mnie na celownik od czasu wybuchu afery” – mówi Arnold. Jego życie załamało się w 2005 roku, kiedy w USA uznano za nielegalne protohoromony.

Szczypta koksu: Czy testosteron jest skuteczny?

Te związki, pobudzające produkcję testosteronu, były bazą wielu środków opracowanych przez Arnolda. Najpierw sprzedaż BALCo spadła o 60%, potem do laboratorium weszli agenci FBI i firmę zamknięto na dobre, a chemik trafi ł na trzy miesiące do więzienia. Dzisiaj Patrick Arnold zalicza spektakularny comeback. Mimo wszelkich kłopotów, wciąż ma ogromną wiedzę z zakresu chemii analitycznej i zapał do tego, by ją wykorzystywać.

Obecnie wprowadza na rynek nowe produkty pod markami Prototype Nutrition oraz E-Pharm. Ich działanie ma być dalece mniej kontrowersyjne niż wcześniejszych wynalazków: wzrost masy mięśniowej oraz spowolnienie starzenia. Twierdzi, że ma dobre intencje, jednak wciąż pozostaje pytanie, czy facet postrzegany jako mózg afery dopingowej BALCo może odzyskać dobre imię.

Nieczysta przewaga

Afera BALCo była momentem zwrotnym w historii sportu. Dla wielu ostatecznie pogrzebała wizerunek sportowców jako zdrowo żyjących ludzi, którzy rozwijają swoje możliwości dzięki intensywnemu treningowi i zbilansowanej diecie. Niewiele najważniejszych dyscyplin sportowych pozostało bez skazy, ale nie wszyscy są przekonani, że już zawsze będziemy mieli z nimi do czynienia.

Jednym z koronnych argumentów przeciwko sterydom jest to, że dają nieuczciwą przewagę. Lobby czystego sportu przekonuje, że usunięcie dopingu spowodowałoby wyrównanie szans i sprawiedliwą rywalizację. Jednak zdaniem Arnolda, ona i tak nigdy nie istniała. „Niektórzy sportowcy i ich drużyny całościowo mieli zbyt dobre wyniki, by można to było uznać za równe współzawodnictwo” – mówi zagadkowo.

Kiedy jednak pod koniec XX wieku jego produkty weszły na rynek, ta różnica jedynie się pogłębiła. W baseballu pałkarze, tacy jak Barry Bonds, poprawiali rekordy, sprinterzy, jak Dwain Chambers, wchodzili na najwyższy poziom, a w NBA całe drużyny, jak Los Angeles Lakers, podejrzewano o korzystanie ze środków Arnolda. Sprawiały one, że sportowcy stawali się szybsi.

Najbardziej znanym środkiem był THG (tetrahydrogestrinon) – odkryto go w 20 próbkach pobranych przez US Olympic Analitycal Laboratory od lekkoatletów w 2003 roku. Gwiazdy baseballu – głównie Bonds i Giambi – dokonywali podczas meczów nadludzkich wyczynów. Ten pierwszy poprawił ilość homerunów z 34 w 1999 roku do 49 w 2000 roku. W kolejnym sezonie ich liczba wzrosła do rekordowych 73. Wyczyny podobnej rangi powtarzały się, z pomocą Arnolda, również w innych dydcyplinach.

O tym się nie mówi: Straszne skutki uboczne zażywania sterydów

THG to steryd anaboliczny tak złożony, że jego identyfi kacja stała się możliwa dopiero po tym, jak pracownik BALCo Trevor Graham zdecydował się ujawnić działalność laboratorium i wysłał strzykawkę z próbką THG do Amerykańskiej Agencji Antydpingowej. Do tego momentu steryd był najlepszym (lub najgorszym – zależy jak patrzeć) środkiem dopingowym w historii sportu.

Wystarczyły 2-3 krople podane pod język, żeby poprawić wyniki, a do tego był w tamtym czasie niewykrywalny w rutynowych testach. Dopiero decyzja Grahama i śledztwo, które po niej nastąpiło, położyły kres jego stosowaniu i działalności BALCo.

Podczas procesu Arnold oraz jego wspólnik Victor Conte, założyciel BALCo, stanowili dziwną parę. Ten drugi starał się występować jako mający dobre chęci specjalista od żywienia i wspomagania sportowego, przyłapany na gorącym uczynku. Za to Arnold ze swoim entuzjazmem dla stosowania sterydów w sporcie wyglądał na o wiele mniej skruszonego.

I chociaż jego wypowiedzi dla mediów po wyroku wydawałyby się lekko zmiękczać to stanowisko („Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, jestem przeciwny stosowaniu dopingu w sporcie... Szanse rywalizacji powinny być równe”), to jednak rozmowa z Men’s Health pokazuje, że jego interpretacja zdania „szanse powinny być równe” jest dość oryginalna.

Dla Arnolda prawdziwa równość współzawodnictwa oznacza bowiem ochronę indywidualnego prawa do wyboru przyjmowanych środków wspomagających. Uważa także, że negatywne konsekwencje stosowania sterydów są demonizowane, a pozytywne umniejszane bądź ignorowane. Otwarcie mówi MH, że według niego wszyscy sportowcy powinni mieć do nich dostęp i samodzielnie decydować, czy chcą ich używać ze względów estetycznych, czyli budowania masy mięśniowej i powstrzymywania procesu starzenia.

Przy tym wszystkim Arnold twierdzi, że jego osobiste interesy nie są już związane z produkcją sterydów. Zamiast nich pod marką Prototype Nutrition sprzedaje środki pozwalające osiągnąć różnego rodzaju cele: od poprawy pamięci, przez lepsze zdrowie, po szybsze spalanie tłuszczu i budowanie mięśni. Czy to możliwe, że ten spec od koksowania dostał nauczkę i się zmienił?

Genialny chemik

W wieku 52 lat Arnold wygląda, jakby sam korzystał z właściwości swoich środków. Jego muskularna sylwetka jest w dużej części wynikiem wieloletnich eksperymentów. Ćwiczyć na siłowni zaczął już jako nastolatek. Utrzymywał ścisłą dietę i trenował mądrze, ale efekty go nie zadowalały. „Stawałem się coraz silniejszy, ale wciąż byłem szczupły. To nie tak, że chciałem wyglądać jak Mr Universe, ale biorąc pod uwagę, ile wysiłku wkładałem w treningi, chciałem nabrać chociaż trochę masy.

Przed tym problemem, bez żadnej własnej winy, staje wielu facetów. Mogą właściwie się odżywiać i ćwiczyć, ale i tak, ze względu na geny, nie dojdą do formy, o jakiej marzą” – mówi Arnold. Sterydy odkrył dzięki kumplowi z lokalnej siłowni. Już po dwóch tygodniach ich stosowania zaobserwował wyraźne efekty, które zainspirowały go do podjęcia studiów na University of New Haven, na którym skończył chemię. Szybko dostał pracę w wielkiej firmie farmaceutycznej, dzięki której zyskał możliwość prowadzenia swoich eksperymentów.

„Żeby opracować lepsze sterydy, cofnąłem się do chemicznych formuł, które zostały opatentowane, ale nikt ich nie używał – wyjaśnia. – Były sterydy stosowane w sponsorowanym przez państwo systemie dopingowym w Niemieckiej Republice Demokratycznej, albo takie, które porzucono ze względu na efekty uboczne. Prowadziłem eksperymenty, by określić ich rzeczywiste działanie. Jeśli coś wydawało się obiecujące, drążyłem temat”.

Okiem nauki: Jak organizm reaguje na sterydy?

Dokładne raporty z testów anabolików o nie do końca wyjaśnionym działaniu pojawiły się w zakamarkach wczesnego internetu poświęconych kulturystyce i uczyniły z Arnolda prawdziwą wyrocznię w kwestii sterydów. Niedługo później skontaktował się z nim Conte i zaproponował współpracę. Potrzebował niemożliwych do wykrycia środków wspomagających dla sportowców na najwyższym poziomie, które mógłby sprzedawać pod szyldem BALCo.

„Odpowiedziałem mu, że nie ma takich środków, ale niektóre sterydy można podrasować tak, żeby były trudne do wykrycia” – mówi Arnold. I zabrał się do roboty, która ukształtowała historię sportu. Niewielu specjalistów od farmakologii w sporcie ma tak liberalne podejście do użycia sterydów, jak Arnold. MH rozmawiał o jego dziełach z dr. Adamem Winstockiem, założycielem eksperckiej firmy Global Drug Survey.

Chociaż twardo opowiada się on przeciwko używaniu sterydów, przyznaje, że niektóre z nich same w sobie nie muszą być tak niebezpieczne, jak metoda, jaką są przyjmowane (na przykład wstrzykiwanie w domowych warunkach). THG, mimo że było podawane doustnie, uważa jednak za groźne.

„Zawiera kilka zakazanych sterydów anabolicznych, a do tego przynajmniej jeden steryd przeznaczony dla zwierząt. Nigdy nie zostało dopuszczone do użycia przez ludzi” – ocenia Winstock. Dodaje, że konsekwencje stosowania sterydów są dobrze opisane, ale w dążeniu do zwycięstwa kwestie bezpieczeństwa schodzą na dalszy plan. „Nie wydaje mi się, by ktokolwiek, kto używa sterydów do poprawy wyników, naprawdę to przemyślał. Liczy się wyłącznie efektywność” – ocenia.

Nowi klienci

Wiele nowych produktów Arnolda nie jest już skierowanych do topowych sportowców czy kulturystów amatorów, tylko do szerszej publiczności. Na przykład środek D-Serine jest opisywany jako aminokwas naturalnie syntezowany w mózgu, mający poprawiać pamięć. Z kolei R-Spray zawiera resweratol (tak, ten od czerwonego wina), który ma spowalniać proces starzenia się organizmu.

Arnold skupia się więc teraz na składnikach znanych nauce, a jego działalność wydaje się legalna. Sprawy nieco komplikują się przy 7-Spray, mającym bez wpływania na poziom hormonów kontrolować kortyzol, a tym samym pomagać spalać tłuszcz. Jak ma to jednak robić, skoro kortyzol jest przecież hormonem – nie wiadomo.

W każdym razie strona internetowa Prototype Nutrition ostrzega, że opisywane korzyści ze stosowania środków nie zostały ocenione przez amerykańską Agencję Żywności i Leków, a produkty nie są przeznaczone do diagnozowania, leczenia ani zapobiegania żadnym chorobom. Najciekawsza w tym wszystkim wydaje się zmiana grupy docelowej.

Arnold w oczywisty sposób stara się wykorzystać gigantyczny boom na zdrowy styl życia i zarobić na wellnessowym szaleństwie, które ogarnęło zachodni świat. Czy to jednak oznacza, że ten pasjonat dopingu naprawdę się zmienił i teraz zamierza już stosować się do reguł gry? To wciąż nie jest jasne. E-Pharm, druga firma Arnolda, może sugerować, że jego zainteresowania całkiem się nie zmieniły.

Wśród jej wyrobów można znaleźć TestForce 2, „naturalnie podnoszący poziom testosteronu”, albo PumpSpray, mający zwiększać ilość suchej masy mięśniowej. Podobnie jak w przypadku strony internetowej Prototype Nutrition można znaleźć takie same zastrzeżenia, że produkty nie zostały ocenione przez Agencję Żywności i Leków. Nie jest to oczywiście równoznaczne z tym, że one nie działają, ale jednak rodzi podejrzenia, że Arnold wciąż porusza się na granicy, naciągając wyniki badań naukowych.

Wyniki za wszelką cenę

Wieloletnia nieobecność Patricka Arnolda w dopingowym świecie nie powstrzymała oczywiście jego rozwoju. O stosowanie niedozwolonego wspomagania w ostatnich latach podejrzewano między innymi słynnego brytyjskiego kolarza Bradleya Wigginsa, biegacza Mo Faraha i jego trenera Alberto Salazara.

Wybuchł gigantyczny skandal dopingowy w rosyjskim sporcie (jeśli chcesz dowiedzieć się o nim więcej, polecamy dokumentalny film „Ikar”, który znajdziesz w serwisie Netflix), padła nawet propozycja, żeby anulować wszelkie lekkoatletyczne rekordy ustanowione przed 2005 rokiem, bo dopiero po tym czasie uszczelniono system kontroli antydopingowej.

Doping w profesjonalnym sporcie to jednak tylko jedna strona medalu. Rośnie bowiem w zawrotnym tempie grupa mężczyzn, którzy – choć są amatorami – również są gotowi na używanie sterydów. Będą eksperymentować ze wszystkimi, nawet z tymi dla zwierząt, podejrzanej jakości i niewiadomego pochodzenia. Zrobią wszystko, by zbudować mięśnie i poprawiać swój wygląd bez względu na koszty.

Kwestia skuteczności obecnych produktów Patricka Arnolda i dywagacje, czy porzucił swoje dopingowe zainteresowania, schodzi w takiej sytuacji na dalszy plan. Na jego miejsce weszli bowiem inni, być może dysponujący mniejszą wiedzą chemiczną, i to oni zaspokoją popyt na niedozwolone substancje. A Arnold, ze swoją przeszłością, zostanie pewnie prędzej czy później dokładnie skontrolowany.

Paradoksalnie może więc okazać się, że w tym wypadku lepiej mieć do czynienia z potencjalnym recydywistą. Jedno jest pewne: niezależnie od tego, czy ostatnie przedsięwzięcie króla koksu okaże się sukcesem, jego dziedzictwo jest o wiele bardziej złożone niż spuścizna faceta, który pogrzebał szanse na grę fair.

Zobacz również:
REKLAMA