Movement - fitnessowa sztuka ruchu

Dynamika ponad brutalną siłą. Zwierzęca zwinność ponad pompowanie klaty na maszynach. Movement to powrót do czasów, gdy bycia w formie nie mierzyło się centymetrem krawieckim. Do treningowych purystów, którzy plan opierają na świadomym ruchu, dołączyli już Conor McGregor i Jason Statham. Sprawdź ich argumenty i bądź sprawny jak nigdy dotąd.

trening siłowy, unikanie kontuzji
Czy zmiana treningu o 180 stopni może wycisnąć z ciała jego prawdziwy potencjał?

Około siedmiu milionów lat temu nasi przodkowie zeszli z drzew. Dzisiaj, około godziny 14. w chłodny poniedziałek wsiadam w (zupełnie nieprzypominające DeLoreana) auto i cofam się w czasie do tego okresu. Hampstead Heath w północnym Londynie ciężko nazwać dzikimi zastępami, ale wśród 320 hektarów zieleni czuję się wystarczająco blisko natury. Fakt, że od lat ćwiczę jedynie w przeznaczonych do tego miejscach, dodaje mojej treningowej scenerii naprawdę sporo egzotyki.

Dzisiejszy WOD: wspinaczka po drzewie. Kilka pierwszych gałęzi szybko przypomina mi, jak wielką frajdę może sprawiać wychodzenie poza standardy. „To genialny trening dla ramion, pleców i nóg. No i nic tak nie poprawia siły chwytu – zachwala Ben Medder, jeden z czołowych brytyjskich trenerów ruchu. – Masz zdecydowanie więcej opcji niż w przypadku drążka, bo na każde drzewo możesz wspiąć się na kilka sposobów”.

Przeczytaj też: Naukowe patenty na spalanie tłuszczu

Chwilę później prosi mnie, abym spróbował przechylić ciało do przodu, a następnie do tyłu bez odrywania rąk i stóp od ziemi. Żałosna próba numer jeden uświadamia mi, że wymaga to naprawdę ogromnej zręczności oraz mobilności w biodrach i barkach. To słynny movement w skrócie. Ćwiczenie, które brzmi jak zabawa dzieci w parku, w rzeczywistości sprawia, że lądujesz na czterech literach z subtelnym zażenowaniem wypisanym na twarzy.

Kwestia, czy następnie idziesz obrażony do domu, czy podejmujesz wyzwanie i zostajesz ćwiczyć, pozostaje otwarta. Trening oparty na szlifowaniu wzorców ruchowych szturmem wdziera się do dorosłego świata pełnego biurek, laptopów i wygodnych foteli, które każdego dnia po cichu zabijają naszą sprawność, metabolizm i kondycję. Z szerokiej oferty treningowej specjalistów od movementu korzysta chociażby dwukrotny mistrz UFC Conor McGregor.

Wielu zainteresowanych łączy jego niekonwencjonalny styl walki właśnie z lekcjami, które pobierał u izraelskiego trenera Ido Portala. Movement to sport, ale również filozofi a, która ceni jakość ruchu, harmonię i różnorodność. To relikt, taki treningowy ekwiwalent diety paleo. W swej najbardziej fundamentalnej formie kwestionuje nie tylko to, jak trenujemy, ale także po co i dlaczego.

To wszystko – całkiem jak w przypadku paleo – może wydawać się jednocześnie całkowicie logiczne i, no cóż, kompletnie szalone. Odszukałem specjalistów, którzy niemal zatracili się w pracy nad ruchem, aby odpowiedzieć na jedno, kluczowe dla sprawy pytanie: czy odrzucenie efektów dziesiątek lat badań związanych ze sportem i czerpanie inspiracji ze świata zwierząt naprawdę jest przyszłością, czy po prostu kolejną hipsterską modą?

Geneza

Współpraca Ido Portala z najgłośniejszym nazwiskiem światowego MMA rzuciła sporo światła na reprezentowany przez niego movement. Instagramowy ekwilibrysta z dnia na dzień stał się ikoną nurtu świadomego ruchu i treningu z masą ciała. W MH staraliśmy się namówić go na spotkanie, ale na razie bez skutku. Posługując się zwierzęcymi skojarzeniami: Ido pozostaje dla nas nieuchwytny. Na szczęście żyjemy we wspaniałej erze cyfryzacji.

Z pomocą przyszedł mi jego kanał YouTube, gdzie można obejrzeć sporo materiałów treningowych. Spora część ze wspomnianym McGregorem w roli głównej. Mistrz UFC błyskawicznie zmienia pozycje przewrotami w przód, unika kijków, które mkną w jego kierunku, oraz blokuje niewidzialne ciosy, błyskawicznie przechodząc do kontry. Sam „The Notorious” skomentował współpracę z Portalem, mówiąc – z właściwą dla siebie skromnością – że po wspólnych treningach nie jest już fighterem, ale „mistrzem ruchu”.

Movement jako spójna filozofi a jest w modzie od niedawna. „Jakiś czas temu ktoś, kto wykonywał ruchy gimnastyczne, zostawał przy gimnastyce” – wyjaśnia Mike Fitch, twórca Animal Flow, naziemnego systemu ruchu, który krzyżuje elementy gimnastyki, parkouru, capoeiry, a nawet breakdance. W zabawie z Animal Flow możesz kombinować do woli, a ćwiczenia takie jak „chwyt kraba” (rodzaj mostku z sięgnięciem w tył) lub „podróżująca małpa” (przeskakiwanie na boki z rękami na podłodze) to po prostu kolejne sposoby na odzyskanie pełnej kontroli nad ruchem.

„Niegdyś to parkour był niszową, oryginalną i bardzo hermetyczną społecznością. Teraz nadszedł czas podejścia kompleksowego”. Fitch przeżył „objawienie” w wieku 30 lat, mniej więcej po 10 latach walki z ciężarami, które tak mocno zdominowały znany nam świat fi tnessu. Jak to się stało? W pewnym momencie znudzony po prostu odłożył hantle na półkę i zaczął używać najlepszego sprzętu treningowego na świecie – własnego ciała.

„Byłem po prostu cienki – przyznaje. – Mimo lat treningu byłem jak z drewna. Nie miałem świadomości, jak właściwie działa moje ciało. Z czasem jednak pojąłem, o co w tym wszystkim chodzi”. Potężnie zbudowany Amerykanin wciąż podkreśla, że moment przebudzenia fizycznego był także przeżyciem duchowym. „Zauważyłem, że ludzie, z którymi trenuję, starają się w pewien sposób naśladować zwierzęce ruchy. Zacząłem więc zastanawiać się, jak mogę obudzić bestię, która we mnie drzemie” – dodaje z uśmiechem.

Od tego momentu zabawa trwa w najlepsze. To ciągła praca nad sekwencjami ruchu, kolejnymi figurami, wytrzymałością mięśni pod stałym napięciem. I tona cierpliwości. „Przełom następuje w momencie gdy zdasz sobie sprawę, że nie zostaliśmy stworzeni, aby ruszać się w ten sposób”.

Nauka

W porównaniu z, chociażby, bieganiem i kulturystyką, trening ruchu wciąż jest w powijakach. W MH po raz pierwszy pisaliśmy o Animal Flow blisko cztery lata temu. Od tego czasu liczba pochodnych zdążyła już w pewnym stopniu dotrzeć do zainteresowanych pod różnymi nazwami. Movement i różne jego odsłony są obecne w niektórych salach treningowych, lecz w tym specyficznym królestwie zwierząt wciąż dzielnie trzymają się goryle (ci od godzinnego treningu ramion) i chomiki (ci od godzinnego treningu na bieżni).

Co kto lubi. W tym momencie polecam Ci wklepać w Google „The Workout The World Forgot”. To ciekawy i inspirujący filmik, który z pewnością przypadnie do gustu każdemu świadomie trenującemu facetowi. Człowiek, który postanowił potrenować w stylu naszych przodków, to Erwan Le Corre, założyciel MovNat.

To skrót od francuskiego wyrażenia „mouvement naturel”, a stoi za nim nauka technik tak fundamentalnych, jak wspinaczka po drzewach, skakanie, pływanie, noszenie, rzucanie, balansowanie, chodzenie, a nawet prawidłowe oddychanie. Le Corre stał się obok Portala kolejnym symbolem ruchu (no w sumie) oporu przeciwko kanapowym polowaniom smartfonem na pizzę z dowozem.

„Gdy po raz pierwszy spotkałem Erwana, mieszkał w małej, brazylijskiej wiosce pod lasem” – wspomina Christopher McDougall, amerykański pisarz, który w 2013 roku włączył Le Corre’a w poczet „Urodzonych bohaterów”. – Od tego czasu lekcje jego MovNat przyjmowali między innymi astronauci i żołnierze jednostek specjalnych. Z tego, co wiem, był również jednym z głównych trenerów Carlosa Condita podczas jego przygotowań do walki o tytuł mistrzowski w UFC”. McDougall również dołączył do fanów movementu.

Jego bestseller z 2009 roku („Urodzeni biegacze”) spopularyzował bieganie boso i tym samym wypchnął roczną sprzedaż Vibram FiveFinger z pułapu 500 000 dolarów do 50 milionów. W „Urodzonych bohaterach” stwierdza, że ludzie muszą wrócić do najbardziej naturalnej dla nas formy ruchu. „Tenis, siłownia czy maraton to luksusy, na który zezwala nam dzisiejszy świat. Żadna z tych aktywności nie ma zupełnie przełożenia na życie homo sapiens na wolności. Chodzi o przetrwanie. Zwróć uwagę na swojego psa na spacerze – nie biega w kółko przez godzinę. Raz będzie coś gonić, chwilę później tarzać się, sprintować, odpoczywać, kopać w ziemi. Wszystko, co robią zwierzęta, ma swój cel i nietrudno zrozumieć, że bardzo podobnie powinno być w naszym przypadku”.

Zdaniem McDougalla to właśnie nasze niezwykłe możliwości i umiejętności poruszania się po każdym terenie sprawiły, że rozprzestrzeniliśmy się po całej planecie. Niestety, właśnie przez to dziś niemal całkowicie wyeliminowaliśmy potrzebę poruszania się gdziekolwiek. „Naszym nadrzędnym celem jest, aby człowiek odzyskał swoje naturalne zdolności – mówi dr Kelly Starrett, autor kultowej księgi mobilności „Bądź sprawny jak lampart”. – Tytułowy lampart może natychmiast zaatakować i bronić się z pełną mocą, podczas gdy przeciętny człowiek musiałby najpierw zrobić rozgrzewkę, aktywować pośladki i mobilizować odcinek piersiowy kręgosłupa – wyjaśnia Starrett z charakterystyczną wzniosłością miłośnika ruchu. – Tak nie powinno być”.

Gepard

Nie wszystkich jednak przekonują zwierzęce ruchy proponowane przez Starretta i Ido Portala, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się raczej powrotem do sportowego przedszkola niż sprawdzonymi schematami zaawansowanego treningu. Bret Contreras, zwolennik treningu opartego na wynikach badań, autor publikacji z dziedziny treningu funkcjonalnego, przyznaje, że szeroko pojęty movement to po prostu świetny biznes.

„Pseudonauka jest w dzisiejszych czasach bardzo opłacalna. Wyobraź sobie świat, w którym kolejne przełomowe odkrycia pojawiają się tak często, że specjaliści nie nadążają z ich weryfi kowaniem. Dodaj do tego misterną otoczkę – trochę jak w przypadku kultu – i zarabiaj kokosy na rzucaniu niepotwierdzonych naukowo pomysłów”. Ostro.

Starrett znalazł się też w ogniu krytyki specjalistów od podnoszenia ciężarów, którzy zarzucali mu ignorowanie indywidualnych predyspozycji i genetyki podczas ustalania kryteriów ludzkiej biomechaniki. A teraz po naszemu: każdy organizm jest inny, więc „idealny” przysiad w wykonaniu dwumetrowego koszykarza będzie różnił się od optymalnego przysiadu aspirującej zawodniczki bikini fitness. Krytyka treningowych nowinek jest jednak stara jak świat, a faktem pozostaje, że nasze codzienne życie jest dziś mniej aktywne niż kiedykolwiek, a kiedy już zaczynamy się ruszać, to od razu z obciążeniem i w najbardziej wymagający sposób.

Rosnąca popularność CrossFitu, MMA i podnoszenia ciężarów szybko i brutalnie obnażyła nasze fizyczne braki. Nawet jeśli Starrett nie jest treningową alfą i omegą, trzeba mu oddać, że na dobre poruszył temat sprawności i profilaktyki kontuzji. Bo co z tego, że współcześni sportowcy są szybcy i silni, skoro nie są twardzi i odporni na urazy. Amerykańskie Towarzystwo Ortopedyczne Medycyny Sportowej niedawno potwierdziło wzrost liczby urazów związanych z przetrenowaniem u młodszych sportowców, które do tej pory były domeną starszych graczy.

Z kolei badacze uniwersytetu w Wisconsin odkryli, że adepci sportu ze szkół średnich, specjalizujący się w jednej dyscyplinie, są dwa razy bardziej narażeni na częste urazy niż ich koledzy, którzy stawiali na trening ogólnorozwojowy. Według najnowszego raportu BBC kontuzje więzadeł krzyżowych przednich (ACL) w angielskiej Premier League są na „poziomie epidemii”. Siła treningu z masą ciała może okazać się skuteczna w przypadku wielu problemów związanych z nowoczesnym treningiem, ale chyba za wcześnie, by stwierdzić, że może stać się substytutem porządnego treningu siłowego połączonego z przygotowaniem motorycznym.

„Pilates i joga świetnie nadają się do nauki ruchu, ale nie możesz traktować ich jako kompletnych systemów treningowych. Takimi staną się dopiero, gdy dorzucisz do planu ciężkie ruchy siłowe i bieganie” – mówi Starrett, który nie narzeka na brak pracy ze względu na kolejkę chętnych olimpijczyków, wojskowych i hollywoodzkich gwiazdorów. Tak, to z nim trenuje Jason Statham.

„Mając do wyboru żylastego gościa trenującego parkour i kolosa, który każdego dnia pompuje nogi na suwnicy, zawsze wybiorę tego pierwszego. Mam świadomość, że gdy poproszę go o wykonanie martwego ciągu, będzie stabilny, mocny, a więc bezpieczny. Ruch jest podstawą”. Przeciwnicy jego teorii mogą czepiać się mantr i demonizowania starych rozwiązań, ale prawda jest taka, że mnie też ciężko znaleźć dziurę w naturalnym ruchu z masą ciała. Wszystko, co movement pociąga za sobą – bieganie, skakanie, wspinanie się – jest w odpowiednich dawkach po prostu niezaprzeczalnie korzystne.

Siła

„Istotą movementu jest odejście od ślepego dążenia za sportowym triumfem. Gonimy za sylwetką oraz wynikami tak bardzo, że tracimy z oczu to, co naprawdę ważne” – dzieli się przemyśleniami Starrett. Nie sposób odmówić mu racji. „Zapominamy, dlaczego w ogóle zaczęliśmy pracować nad sobą. Chodzi o to, aby doskonalić umiejętności i rozwijać siłę, aby następnie używać ich w codziennym życiu – pływając, wspinając się czy rąbiąc drewno”.

Movement może stać się fundamentem, na którym opierasz swoją sprawność, lub nową dyscypliną, której poświęcisz się w pełni. Jasne, dla znacznej części obywateli świata fitness świadomy ruch nie jest tak seksowny, jak, powiedzmy, wyciskanie sztangi leżąc. Ale tak całkiem szczerze: kogo to właściwie obchodzi, skoro naprawdę dobrze się bawisz?

Zobacz również:
REKLAMA