Ten trzydziestopięciolatek jest założycielem Richmond Gym w australijskim Melbourne. Wystarczy spojrzeć na jego potężną sylwetkę i poorane odciskami dłonie, żeby wiedzieć, że machanie kulowymi odważnikami to jego pasja. A może nawet obsesja. W zasadzie to często dość ciężko jest wyznaczyć pomiędzy nimi granicę, prawda?
Skoro wiesz już trochę o człowieku, możesz sobie wyobrazić, że jeśli chodzi o kettlebelle, ciężko wywrzeć na nim wrażenie. A jednak tego dnia aż drży z ekscytacji. W jego gymie właśnie odbywa się finał mistrzostw świata International Union of Kettlebell Lifting (IUKL) i zgromadzili się w nim najlepsi atleci na całej planecie, na czele z gwiazdami tego sportu – Rosjanami.
Trzeba przyznać, że ci panowie onieśmielają. Żebyś miał pojęcie o ich formie, Ross proponuje następujący test. Wyobraź sobie, że bierzesz dwa kettle o wadze 16 kg każdy i zaczynasz raz za razem podnosić je nad głowę. Jak myślisz, ile powtórzeń wykonasz? „Rosjanie będą zapewne bliscy trzystu” – mówi Ross.
Sprawdź też: wiatrak, czyli genialne ćwiczenie z kettlem
Jego pasja do kettli wzięła się z szacunku do ich mocy transformowania ludzkiego ciała. Gdy dorastał, kompletnie wsiąkł w australijski futbol (dyscyplina podobna do rugby) i zaczął zabawę z ciężarami w wieku 15 lat. Stał się naprawdę sprawnym skurczybykiem. A potem trafił na treningi z kettlami, których intensywność go zaskoczyła: „Właściwie wystarczy 5 minut, żeby kompletnie zajechać człowieka”.
Ross odkrył, że te ćwiczenia są kompletnym systemem treningu całego ciała, wymagającym zaledwie jednego instrumentu. „Opisuje się je jako prekursora CrossFitu, ponieważ pozwalają rozwijać szeroki wachlarz cech. W przeciwieństwie do niego wymagają jednak opanowania niewielkiej ilości ćwiczeń, przyspieszając osiągnięcie mistrzostwa w każdym z nich. Takie podejście oszczędza czas oraz pieniądze, to świetny patent na domową siłownię” – zachwala Ross.
Kettle rozwijają siłę, moc, wytrzymałość, gibkość i szybkość, tworząc efekt rzadki w fitnessowym świecie – prawdziwie wszechstronnego atletę. Ross wspomina pewnego weterana, który kiedyś odwiedził jego gym: „Ważył może z 75 kg, a w martwym ciągu podniósł 230 kg. A potem, tego samego dnia, przebiegł maraton tylko po to, żeby udowodnić, że da radę”. Rosjanin? „Nie, pochodził z Kirgistanu. I akurat za Rosjanami to on specjalnie nie przepadał”.
Komentarze