Trzymam jednak rękę na pulsie i gdy tylko zobaczyłem na Instagramie urywki z treningu gwiazdy fitness zza wielkiej wody, stwierdziłem, że muszę to przetestować. W osiągnięciu celu pomógł mi Bridge Nation CrossFit we Wrocławiu. Naładowany węglowodanami stawiłem się w boxie, aby na własnej skórze sprawdzić, co tak naprawdę potrafi to cacko.
Rząd ergometrów narciarskich przyczepionych do ściany wyglądał niepozornie. Nie miałem jednak zamiaru lekceważyć przeciwnika i dopiero po solidnej rozgrzewce zbliżyłem się do maszyny. Odtworzyłem w głowie wideo z poprawną techniką ćwiczenia i, moim skromnym zdaniem, zacząłem ambitnie szusować. Nie wiem, czy to rzeczona ambicja, czy może trening pleców, którego efekty wciąż odczuwałem w mięśniach, ale po intensywnych dwóch minutach miałem ochotę jedynie na szklankę wody i kąpiel w chłodnym basenie.
PRZECZYTAJ TEŻ: Trening kardio na maszynach
Złapałem oddech i rzuciłem okiem na wyświetlacz – nie „przejechałem” nawet pół kilometra. Dałem mięśniom złapać trochę pary i w pełnym skupieniu chwyciłem za kijki po raz drugi. Tempo siadło już po upływie pierwszej minuty, ale dużo mocniej przyłożyłem się do techniki. Czułem cały korpus, tricepsy, plecy i trochę też barki. Trenuję regularnie, ale po 5 minutach solidnej pracy z „narciarzem” kapało mi z czoła. To robi wrażenie.
Ruch, który wykonuje się właściwie tylko na stoku, to świetna opcja, aby zaskoczyć mięśnie. Dodaj do tego odpowiednią intensywność, a tłuszcz będzie skwierczał jeszcze długo po zakończeniu treningu. Jeśli miałeś w planie plażową wycinkę i interwały na rowerku albo bieżni, spróbuj na kilka najbliższych treningów przenieść się na wyimaginowany stok narciarski, a sylwetka będzie bardziej letnia.
Werdykt:
To kompletny sprzęt do ćwiczeń. Angażuje mnóstwo mięśni, które paląco przypominają o swoim istnieniu już po pierwszych kilku ruchach „kijkami”. Nie stój więcej w kolejce do bieżni. Oto nowy król kardio. Ekstra.
Komentarze