Ekspert: Dr Paweł Posłuszny
Adiunkt Katedry Biostruktury AWF we Wrocławiu i instruktor pięciu dyscyplin sportu
Mężczyzna w siłowni wygląda jak samotny wilk. Słuchawki na uszach już od wejścia, jakby bał się kontaktu z człowiekiem. Tu, oblizując się, łypnie okiem na dziewczę męczące się z przysiadami, tam warknie, wykonując ostatnią serię. Trochę pogapi się w lustro z groźną miną. Przy rozkładzie fitnessowych zajęć grupowych przystanie tylko dlatego, że akurat obok jest waga. W ogóle te wszystkie nazwy ćwiczeń wprawiają go w poczucie zażenowania. No bo co to jest bodypump albo zumbarobic, co? Od samego patrzenia testosteron spada.
Tabatę jeszcze by przeżył, ale przecież nie będzie ćwiczył z samymi laskami. Wysportowanymi, roześmianymi, wyginającymi swoje smukłe ciała. Jeszcze musiałby z nimi porozmawiać, a tego nasz dumny drapieżnik nie zniesie. To by było mało… samcze, prawda? Ano nieprawda. F*ck logic – chciałoby się napisać. Żeby oddać cały komizm sytuacji, dodajmy jeszcze, że częstym powodem, dla którego mężczyźni w ogóle ćwiczą, jest chęć zwiększenia powodzenia u kobiet. Czyli, składając do kupy, wychodzi tragikomedia. I to jest dobry moment, żeby postawić trudne pytanie – dlaczego faceci unikają zajęć grupowych jak ognia?
W Stanach Zjednoczonych aż 43% wszystkich ćwiczących w siłowniach osób na takowe uczęszcza. W Polsce takich statystyk nie ma, ale zakładamy, że w te 43% musielibyśmy wstawić przecinek. Być może to nie obecność kobiet, ale fakt, że zajęcia grupowe są dedykowane głównie im, tak skutecznie zniechęca mężczyzn? No nie, a przynajmniej już nie. Dawno minęły czasy wesołego stepowania na aerobiku. Teraz panują zajęcia dla strong(wo?)manów, kalistenika i wszelkiego rodzaju treningi HIIT, jak wspomniana tabata. Bardzo często spotykane są maratony z kettlami, sztangami czy hantlami. I może nie ważą one tyle, ile normalnie wrzucasz na sztangę, ale pomachaj nimi godzinę w dużym tempie, a sam się przekonasz, że to nie jest babska sprawa.
Mało argumentów? Badacze twierdzą, że trenowanie w grupie przynosi trzy naukowo mierzalne efekty: podnosi motywację, wzmacnia chęć pokonania bezpośrednich konkurentów i, co chyba najistotniejsze, daje dużo satysfakcji z treningu. Wrodzone pragnienie zwyciężania sprawi, że widząc, jak laska na macie tuż obok niszczy kolejne powtórzenia niczym Władimir Putin swoich kontrkandydatów, Ty sam, mimo bólu, będziesz chciał za nią nadążyć [1].
Ponadto uczeni, obserwujący ćwiczących w grupie, wysnuli wniosek, że w im lepszej formie są Twoi treningowi partnerzy, tym większa szansa, że i Ty będziesz wymiatał [2]. A co, jeśli jesteś początkujący i odstajesz in minus? Od tego jest prowadzący. To trochę tak, jakbyś na godzinę wynajął trenera personalnego. On albo ona już Cię pokierują. Jeszcze się trzymasz na pozycji samotnego wilka? Zatem wiedz, że trening grupowy obniża poziom stresu aż o 26% bardziej niż ćwiczenia w trybie single player [3]. Weź sobie do wilczego serca wszystkie nasze argumenty i zastanów się, czy nie odbierasz sobie po prostu frajdy wynikającej z treningu. W końcu wilki polują watahą.
1. Zmęczenie
W „American Journal of Health Behavior” dowiedziono, że trenując w grupie, w mniejszym stopniu odczuwasz zmęczenie.
2. Spalanie
Dziennik „Obesity” donosi, że obecność treningowych partnerów zwiększa szansę na zrzucenie oponki.
3. Chillout
Uczeni z University of New England ustalili, że ćwiczenia grupowe poprawiają samopoczucie i redukują stres.