W butach adidas Ultraboost 19 czuć różnicę
Odpadły więc trampki, odpadły buty za grosze, odpadły buty do biegów przeszkodowych (nie mylmy z biegowymi butami trailowymi), a wybór padł na najnowsze Ultraboosty. A skoro tak, postanowiłem zwiększyć częstotliwość treningów na trasie, przy okazji sprawdzając, jak treningi biegowe wpłyną na moją dyspozycję w ringu. Kondycja, wiadomo, musiała pójść w górę; ciekawiła mnie raczej praca nóg w bokserskiej pozycji.
Żeby solidnie przetestować buty adidas Ultraboost 19, zaplanowałem nawet cztery biegi w tygodniu, a cały test na półtora miesiąca:
- poniedziałkowy spokojny bieg w drugiej strefie tętna (35 minut),
- bieg tempowy w środę (rozgrzewka: 15 minut w pierwszej i drugiej strefie tętna, wysiłek: 15 minut biegu w trzeciej oraz 15 minut w czwartej strefie, wyciszenie: 5 minut),
- bieg interwałowy w czwartek (rozgrzewka: 10 minut, interwały: 3 minuty wysiłku w strefach czwartej i piątej, 1 minuta w strefie trzeciej, wyciszenie: 5 minut),
- sobotnie albo niedzielne długie wybieganie w drugiej strefie tętna (od godziny do dwóch).
To była dla mnie poważna zmiana – z niedzielnego (dosłownie) biegacza stałem się nagle użytkownikiem ścieżek, którego we wrocławskich parkach Południowym i Grabiszyńskim spotkać można było naprawdę często i to o różnych porach. Trudność sprawiać zaczęła mi liczba jednostek treningowych w tygodniu, bo oprócz biegania zostawała jeszcze siłka i boks – ale nie będę marudził, bo my tu przecież nie o tym. Jak więc sprawują się buty adidas Ultraboost 19?
W największym skrócie – świetnie.
Oczywiście przeczytałem wszystko, co wynalazłem w sieci i w prasowych informacjach, starając się zapamiętać skomplikowane nazwy technologii oraz ich zastosowanie. Dla porządku przypomnijmy, ale ostrzegam, że całość brzmi jak z opisu sprzętu, który wylądować ma na Marsie. Ogarnięci biegacze z pewnością wszystkie te tajemnicze hasła i skróty są w stanie błyskawicznie rozszyfrować, ja postanowiłem natomiast (przyznaję, innego wyjścia nie miałem) zrobić ten test, a następnie napisać recenzję z poziomu laika. Bo przecież, wiadomo, ktoś, kto robi solidne dystanse, a na koncie ma oficjalne czasy z maratonów, na sprzęcie nie oszczędza. Pytanie, czy o butach za niemal siedemset pięćdziesiąt złotych myśleć powinien biegacz casualowy, pozostaje natomiast otwarte.
Komentarze