Tak, warto wydać 749 zł na buty do biegania. Adidas Ultraboost 19 – recenzja

Nie jestem biegaczem. Moje serce bije szybciej, gdy widzę nowy model nie biegowych, a bokserskich butów. Wszystkie moje treningi, w siłowni czy w terenie, podporządkowane są jak najlepszym występom (amatorskim, rzecz jasna) w ringu. Czy to oznacza, że biegać – jak Rocky – powinienem w trampkach, bo to przecież żadna różnica?

Adidas Ultraboost 19 mat. prasowe Adidas

Nie, to oczywiste, trampki odpadają. Ale takie biegówki z dyskontu? Na krótkie, sporadyczne wypady do parku? To brzmi jak sensowne rozwiązanie i sensownym rozwiązaniem nawet jest. W takich butach za grosze biegałem sporo, w zasadzie nie czując potrzeby większych inwestycji. Później przyszedł moment, w którym szarpnąłem się na buty do przeszkodowych biegów miejskich, ale to tylko ze względu na ich uniwersalność. W tych butach pływałem kajakiem (solidna podeszwa i otwory, dzięki którym woda nie zostaje w bucie bardzo się przydają, gdy trzeba wyjść z kajaka, a zupełnie nie ma się pojęcia, co jest na dnie), chodziłem w nich po górach czy lesie, wykonywałem roboty na tarasie oraz, oczywiście, biegałem. I to z radością; po błocie i polu, po ścieżce w parku, trochę po asfalcie. Krótsze dystanse pokonywałem bez problemu – bo takie głównie mnie interesowały. Inaczej sprawy się miały, gdy decydowałem się na bieg odrobinę dłuższy albo zdecydowanie szybszy. Dosyć twarde buty robiły wówczas dobrą robotę kondycji, ale raczej złą stawom. Po godzinie na trasie potrafiło boleć mnie po prostu wszystko.

W butach adidas Ultraboost 19 czuć różnicę

Odpadły więc trampki, odpadły buty za grosze, odpadły buty do biegów przeszkodowych (nie mylmy z biegowymi butami trailowymi), a wybór padł na najnowsze Ultraboosty. A skoro tak, postanowiłem zwiększyć częstotliwość treningów na trasie, przy okazji sprawdzając, jak treningi biegowe wpłyną na moją dyspozycję w ringu. Kondycja, wiadomo, musiała pójść w górę; ciekawiła mnie raczej praca nóg w bokserskiej pozycji.

Żeby solidnie przetestować buty adidas Ultraboost 19, zaplanowałem nawet cztery biegi w tygodniu, a cały test na półtora miesiąca:

  • poniedziałkowy spokojny bieg w drugiej strefie tętna (35 minut),
  • bieg tempowy w środę (rozgrzewka: 15 minut w pierwszej i drugiej strefie tętna, wysiłek: 15 minut biegu w trzeciej oraz 15 minut w czwartej strefie, wyciszenie: 5 minut),
  • bieg interwałowy w czwartek (rozgrzewka: 10 minut, interwały: 3 minuty wysiłku w strefach czwartej i piątej, 1 minuta w strefie trzeciej, wyciszenie: 5 minut),
  • sobotnie albo niedzielne długie wybieganie w drugiej strefie tętna (od godziny do dwóch).

To była dla mnie poważna zmiana – z niedzielnego (dosłownie) biegacza stałem się nagle użytkownikiem ścieżek, którego we wrocławskich parkach Południowym i Grabiszyńskim spotkać można było naprawdę często i to o różnych porach. Trudność sprawiać zaczęła mi liczba jednostek treningowych w tygodniu, bo oprócz biegania zostawała jeszcze siłka i boks – ale nie będę marudził, bo my tu przecież nie o tym. Jak więc sprawują się buty adidas Ultraboost 19?

W największym skrócie – świetnie.

Oczywiście przeczytałem wszystko, co wynalazłem w sieci i w prasowych informacjach, starając się zapamiętać skomplikowane nazwy technologii oraz ich zastosowanie. Dla porządku przypomnijmy, ale ostrzegam, że całość brzmi jak z opisu sprzętu, który wylądować ma na Marsie. Ogarnięci biegacze z pewnością wszystkie te tajemnicze hasła i skróty są w stanie błyskawicznie rozszyfrować, ja postanowiłem natomiast (przyznaję, innego wyjścia nie miałem) zrobić ten test, a następnie napisać recenzję z poziomu laika. Bo przecież, wiadomo, ktoś, kto robi solidne dystanse, a na koncie ma oficjalne czasy z maratonów, na sprzęcie nie oszczędza. Pytanie, czy o butach za niemal siedemset pięćdziesiąt złotych myśleć powinien biegacz casualowy, pozostaje natomiast otwarte.

Tak więc Ultraboosty 19 to przede wszystkim fenomenalna technologia Boost, która oznacza topową amortyzację. W sieci z łatwością znajdziecie historię współpracy marki adidas z firmą BASF, za materiał odpowiedzialną, i trzeba przyznać, że jest to opowieść fascynująca.

Kolejna sprawa to cholewka Primeknit 360, dzięki której but dopasowuje się do stopy. Dalej: konstrukcja Torsion Spring zapewnia ekstra stabilizację podczas lądowania i dodaje speedu przy wybiciu. Na pokładzie mamy jeszcze 3D Heel Frame, czyli stabilizator pięty. To oczywiście nie koniec, wymieniać można by długo.

Adidas Ultraboost 19mat. prasowe Adidas

Laik o tym wszystkim zapomina stosunkowo szybko. Biorąc but do ręki, czuje się jego lekkość. Podeszwa z logo Continental robi wrażenie, bo przecież od razu w głowie słychać słowo „przyczepność”. Pianka Boost, jakby wykonana z tysięcy samodzielnie amortyzujących elementów, aż krzyczy: biegnij! Cholewka, która jest jednym kawałkiem, wydaje się delikatna i mocna jednocześnie. Wysunięty mocno dziób początkowo niepokoi, bo gdy założy się but na nogę, wydaje się, jakby z przodu praktycznie nie było podeszwy, jednak wystarczy nawet kilka kroków, żeby zaufanie wzrosło do poziomu 105%. Całość jest bardzo lekka i świetnie wykonana. Czuć na każdym (nomen omen) kroku, że do czynienia ma się z topowym produktem.

Jak się biega w butach adidas Ultraboost 19?

Gdy się już wyruszy na trasę, do głowy przychodzi tylko jedno słowo: wow. Ma się wrażenie, że od podłoża się niemal odbija, ale ryzyka, że za chwilę wydarzy się coś złego (czytaj: kontuzja) naprawdę nie ma. Stopa jest przy tym wszystkim bardzo stabilna, nie lata na boki. Znajduje ścieżkę z ogromną łatwością, a bieg sprawia wielką przyjemność. Aż chce się przyspieszyć.

Właśnie. Nowe Ultraboosty sprawdzają się lepiej niż dobrze podczas spokojnych biegów; krótszych i dłuższych. Początkowo przy długim wybieganiu chwilami czułem pewien dyskomfort w prawym śródstopiu i zastanawiałem się nawet, czy nie powinienem przypadkiem wybrać butów o rozmiar większych. Po jakimś czasie jednak albo stopa się przyzwyczaiła, albo skutek odniosło poluzowanie sznurowadeł. Bieganie zaczęło sprawiać mi większą niż dotychczas frajdę, zwłaszcza gdy zdałem sobie sprawę, że biegnąc zaplanowany bieg w danej strefie tętna, jestem w stanie pokonać zdecydowanie dłuższy dystans. Albo forma z dnia na dzień urosła, albo naprawdę dostałem boosta i but spełnił pokładane w nim nadzieje. Oczywiście biorę pod uwagę jeszcze efekt placebo, dyspozycję dnia itd., prawda jest jednak taka, że na kolejnych treningach czułem się po prostu lepiej, biegłem szybciej i czułem, że wciąż mam większy zapas mocy.

Spokojne biegi to jedno. Adidas Ultraboost 19 w pełni skrzydła rozwija jednak przy biegach tempowych, a zwłaszcza interwałach. Ten moment, w którym należy przyspieszyć, staje się nagle tak cholernie satysfakcjonujący, że na takie zrywy ma się ochotę raz za razem. Czasami aż wydaje się, że to podłoże zaczyna uciekać spod stóp, bo ciało przesuwa się po ścieżce z coraz większą prędkością i frajdą. Ultraboosty są zgodnie ze swoją nazwą stworzone do przyspieszania. Szybsze biegi i sprinty to w nich coś naprawdę niesamowitego. Aż chce się depnąć – jak w sportowym aucie: komu by się chciało wyciągać łokieć przez okno, skoro można śmigać, ile fabryka dała… 

Adidas Ultraboost 19mat. prasowe Adidas

Trochę gorzej moim zdaniem sprawują się buty adidas Ultraboost 19 przy szybkiej zmianie kierunków. Do przodu, jak pisałem, bomba, ale bieganie na przykład takiej koperty wciąż lepiej wychodziło mi w butach do biegów przeszkodowych. Wspominam o tym z poczucia obowiązku – żeby przyczepić się do czegokolwiek.

Wracając jednak do metafory motoryzacyjnej. Ultraboosty 19 to taki SUV klasy premium, z kilkoma trybami jazdy, które zmieniają wszystko – potrafi być mega komfortowy, kiedy trzeba, i wściekle sportowy, kiedy ma się na to ochotę. No i jest to przy tym fura, która wygląda lepiej niż świetnie. Warto wydać kasę i to wcale nie po to, żeby wkurzyć sąsiada.

Ocena liczbowa

Design 9/10

Funkcjonalność 9/10

Cena 7/10

Zobacz również:
REKLAMA