Dziś na śniadanie "zjadłem" niebieską multiwitaminę i popiłem ją szejkiem z odżywką białkową i otrębami. Na koniec łyknąłem dwie tabletki z kofeiną zamiast kawy. Gdy dotarłem do redakcji, posiliłem się dwiema łyżeczkami granulek z siemienia lnianego i kilkoma pigułkami glukozaminy. O 11 popiłem szklanką koncentratu warzywnego kapsułkę z omega-3. Na lunch wypiłem szejka dla odchudzających się (przyspiesza metabolizm). Obiadokolacja będzie złożona z białka serwatkowego z dodatkiem magnezu i cynku. A potem już tylko łóżko i sen.
Przez najbliższy tydzień będę się żywił jedynie pigułkami i proszkami. Czuję się dziwnie, bo przyzwyczaiłem się do tego, że jedzenie podaje się na talerzach, że trzeba je kroić, nabierać łyżką i gryźć. Ale przez 7 dni w moim menu będą wyłącznie syntetyczne, produkowane masowo i wysoko przetworzone tabletki, kapsułki i proszki. Nic do gryzienia.
Dlaczego zamierzam się w taki dziwaczny sposób stołować? Bo zestaw 11 pudełek na moim stole stanowi jedynie malutki wycinek tego, co stało się ostatnio gigantycznym biznesem. Wystarczy w dużym sklepie internetowym z suplementami wpisać "witaminy", a wyskoczy kilkadziesiąt do kilkuset pozycji. Występują w pojedynkę i w zestawach, w tabletkach, proszkach i roztworach.
Ocenia się, że wartość rynku suplementów diety w Polsce osiągnie w tym roku 2,5 miliarda złotych. Gdyby ludzie tego nie kupowali, rynek nie rósłby tak dynamicznie. I właśnie dlatego próbuję przeżyć na samych syntetykach. Chcę się przekonać, czy suplementy naprawdę są warte swojej ceny.
Zważywszy na dynamiczny rozwój tej gałęzi przemysłu o ogromny postęp i rozwój biotechnologii, pytanie o to, czy w nieodległej przyszłości produkowane w fabryce suplementy zastąpią w pełni naturalną żywność, nie wydaje się wcale tak absurdalne, jak jeszcze kilkanaście lat temu. W końcu już dziś możesz sobie dostarczyć wszystkich niezbędnych składników odżywczych w postaci tabletek.
W czerwcu 2011 roku uczeni z University of Pittsburgh odkryli, że opracowana przez NASA mikstura multiwitamin i przeciwutleniaczy zapewniła przeżywalność myszom wystawionym na działanie promieni radioaktywnych aż o 80%. Ich czworonożni koledzy żywieni tradycyjnie mieli o niemal 2/3 mniejsze szanse doczekania następnego posiłku.
Ja jednak zadałem sobie pytanie: czy takie kosmiczne jedzenie jest możliwe już dziś? Odżywki i suplementy obiecują rozwiązanie niemal wszystkich problemów i zaspokojenie każdej potrzeby Twojego ciała. Są pigułki, proszki, tabletki rozpuszczalne, zawiesiny zawierające więcej witamin, minerałów, ziół i białek, niż kiedykolwiek śniło się farmaceutom. Powstaje więc pytanie, czy i kiedy te syntetyczne odżywki przestaną być dodatkiem, a staną się podstawą naszej diety?
Według definicji suplement diety to "produkt, który jest złożony z substancji odżywczych i traktowany jako uzupełnienie normalnej żywności. Jest to skoncentrowane źródło witamin, minerałów lub innych substancji. Produkt ten jest wytworzony i wprowadzony do obrotu w formie umożliwiającej dawkowanie (w tabletkach, kapsułkach, proszku czy płynie)". Ja chcę się przekonać, czy można przeżyć, jedząc tylko "uzupełnienia". Przez tydzień w ogóle nie będę jadł nic stałego. Zero jedzenia – tylko suplementy.
Polowanie na suple
Poszukiwania swoich posiłków zacząłem w sklepie z suplementami 300 metrów od redakcji MH w Londynie. Po drodze naliczyłem 18 punktów, w których można kupić normalne żarcie – od kanapki, przez różnego rodzaju sałatki, aż po kubełek z kawałkami kurczaka. Byłem wyczulony, bo nie zjadłem rano jajecznicy i nie napiłem się nawet kawy. Czułem ssanie w żołądku. Gdy już dotarłem do działu z suplementami, wybór mnie przytłoczył. Nie zdawałem sobie sprawy, że aż tylu substancji potrzebuję, by przeżyć.
Zdaniem prof. Christine Edwards, szefowej Wydziału Żywienia Człowieka na Glasgow University, niekoniecznie potrzebuję dosłownie wszystkich. "Suplementy są przydatne, gdy czegoś ci brakuje" – wyjaśnia. W rzeczywistości jednak niewielu ludzi tak naprawdę potrzebuje suplementacji. Normalna, dobrze zbilansowana dieta zapewnia wszystko, co jest nam potrzebne do życia. Jednak jedzenie jest trochę... staroświeckie. A już zwłaszcza dobrze zbilansowana dieta.