Możliwe, że nigdy o nich nie słyszałeś, bo w Polsce nie ma obowiązku umieszczania informacji na ich temat na etykietach produktów spożywczych. Utwardzone oleje roślinne. Znajdują się w tysiącach produktów, poczynając od margaryn do smarowania pieczywa, przez różnego rodzaju ciasteczka, aż po frytki.
Same oleje roślinne są bardzo zdrowe, ale proces utwardzenia powoduje, że zmieniają się ich właściwości. Nie tylko podnoszą poziom LDL (złego cholesterolu) i trójglicerydów we krwi, ale dodatkowo wpływają na obniżenie poziomu HDL (dobrego cholesterolu), co z kolei poważnie zwiększa ryzyko chorób serca, cukrzycy i może prowadzić do osłabienia systemu odpornościowego. Są bardziej niebezpieczne dla zdrowia niż tłuszcze zwierzęce i naprawdę - z dwojga złego - już lepiej jeść masło i bekon.
Jak zwykle chodzi o pieniądze
Naukowcy z Harvard University szacują, że corocznie około 30 tysięcy przedwczesnych zgonów spowodowanych jest spożywaniem produktów zawierających utwardzone oleje roślinne. Pojawia się zatem pytanie, dlaczego w Polsce producenci nie mają obowiązku oznaczania tego typu tłuszczy na opakowaniach swoich produktów?
W sprawie znakowania żywności obowiązuje rozporządzenie z 8 kwietnia 2004 (Dz.U. nr 58, poz. 563), zgodnie z którym producenci są zobowiązani do podawania zawartości tłuszczu ogółem, w tym: kwasów nasyconych, jednonienasyconych, wielonienasyconych i cholesterolu. O utwardzonych (uwodornionych) kwasach nienasyconych nie ma słowa.
Z drugiej strony, czemu się dziwić, skoro tak wyczuleni (przynajmniej w teorii) na zdrowe odżywianie Amerykanie dopiero 2 lata temu zmienili przepisy i zobowiązali producentów żywności do umieszczania informacji na temat tego składnika w produktach. Czemu tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta: opór producentów obawiających się utraty zysków sięgających milionów lub nawet miliardów dolarów.