Spalanie kalorii - czy można ufać pulsometrom?

W powszechnej świadomości wystarczy rzut oka na wyświetlacz bieżni, fitnessowej opaski czy pulsometru, żeby wiedzieć, ile kalorii spaliłeś w trakcie treningu. Rzeczywistość jest niestety nieco bardziej skomplikowana. 

shutterstock.com

Tych danych nie można przyjmować w 100%. To również są tylko szacunki. Czasami, niestety, bardzo niedokładne. Dla przykładu: badanie przeprowadzone na University of California w San Francisco wykazało, że urządzenia w siłowniach zawyżały liczbę spalonych kalorii o 19%, czyli na tyle dużo, żeby zlikwidować deficyt kaloryczny i storpedować proces redukcji.

ZOBACZ: Która maszyna kardio jest najlepsza?

Niewiele wspólnego z rzeczywistością mają też dane, które spotkasz w internecie, określające bezwzględną ilość kalorii spalonych w czasie godziny konkretnej aktywności fizycznej. Ludzie różnią się między sobą masą ciała i masą mięśniową, poziomem wytrenowania, zakresami tlenowymi, progami węglowodanowymi i mleczanowymi, czyli zestawem parametrów decydujących o tym, w jaki sposób w czasie wysiłku organizm jest zasilany w energię oraz ile jej zużywa.

Żeby urządzenie było w stanie w miarę wiernie zmierzyć to, ile spaliłeś na treningu, musi o Tobie jak najwięcej wiedzieć. Bieżnia nie wie nic, opaska fitnessowa nieco więcej, ale wciąż za mało. Najlepszym wyborem będzie porządny pulsometr (mierzący tętno nie z nadgarstka, ale mający czujnik umieszczony na pasku na klatce piersiowej), do którego wprowadzisz dane zgromadzone w czasie badań wydolnościowych.

Twój ruch

Zakup pulsometru i inwestycja we wspomniane badania to jedno. Drugie to stosowanie różnego rodzaju treningów, żeby zmaksymalizować spalanie kalorii. Trening siłowy pomoże zbudować masę mięśniową i podniesie metabolizm podstawowy, interwały wzmogą efekt EPOC (czyli przyspieszą zużycie energii na pewien czas po treningu), a kardio pomoże podbić liczbę kalorii spalonych w czasie ruchu.

Zobacz również:
REKLAMA