Nie znaczy to, że dzielni adepci sztuki rzeźnickiej nie próbują – a owszem, jak najbardziej, dlatego krakowska sucha w różnych miejscach Polski inaczej wygląda i smakuje – ale łatwo nie jest. Za to dużo łatwiej idzie z innymi gatunkami i tam przemysł pracuje całą parą.
Polska norma kontra norma zakładowa
Polskie Normy, dzięki którym zakup kabanosów lub podwawelskiej w dowolnym sklepie w kraju gwarantował dokładnie tę samą jakość i smak, przestały obowiązywać w grudniu 1993 roku. Mimo to właściwy minister mógł jeszcze przez 10 lat nakazywać w poszczególnych przypadkach ich stosowanie.
Prawdziwa wolna amerykanka (albo lepiej, wolna europejka) zaczęła się wraz z naszym wstąpieniem do Unii. Od 1. 01. 2003 roku Polskie Normy są całkowicie dobrowolne, a zastąpiły je Normy Zakładowe, które ustala właściciel zakładu. Dlatego często widziany na etykiecie napis: „Produkt spełnia Normy Zakładowe” tak naprawdę nic nie znaczy, bo każdy zakład ustala je sobie sam.
W praktyce oznacza to, że właściciel zakładu może całkowicie legalnie i zgodnie z prawem wstawić do sklepów dowolny produkt spełniający normę, którą ten właściciel sam ustanowi. Np. szynkę o zawartości mięsa wieprzowego 7% i naszpikowaną bardziej niż pacjenci szpitala polowego pod Stalingradem.
Nazwie ją jednak „Szynka Zawiszy Czarnego” lub „Zbyszka z Bogdańca”, ustali niską cenę i jakoś przejdzie. Przewodniczący Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Stanisław Kowalczyk, krótko komentuje ten fakt: „Od ponad 9 lat nie istnieją żadne obowiązkowe przepisy, które nakładałyby na producentów wędlin konkretny skład wyrobów”.
Trzeba czytać etykietki
Nie tylko, by poznać skład wędliny, ale też sprawdzić certyfikaty jakości. Jest spora grupa poważnych producentów wędlin, która rozumie konieczność utrzymywania standardów i jakości. Jeżeli natrafisz na któryś z tych znaków, możesz kupować w ciemno.
Komentarze
~bozenaK, 2019-08-21 15:19:49
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?