Za mało
Mniej niż 140g tygodniowo
Fakt, że nie jesz ryb, to dobra wiadomość dla Twoich sąsiadów, którzy nie muszą cierpieć z powodu duszących zapachów dochodzących z Twojej kuchni. Zła natomiast dla Twojego zdrowia. Dlaczego? Siłą wodnych stworzeń jest, według specjalistów, zawarty w nich tłuszcz, bogaty w kwasy EPA i DHA, które sprawią, że staniesz się mistrzem w scrabble. Kwasy te znacząco obniżają ryzyko zaników pamięci oraz redukują niebezpieczeństwo powstawania zakrzepów krwi.
"Pomagają również przy niskim poziomie trójglicerydów, oczyszczając arterie i zapobiegając tworzeniu się zatorów" – mówi doktor Charmaine Griffiths z British Heart Foundation. Chude ryby (dorsz, łupacz) magazynują wartościowe, chroniące serce oleje w wątrobach, natomiast tłuste ryby gromadzą je na całej powierzchni swojego ciała.
To czyni ich mięso bardziej pożywnym, nie wspominając o tym, że jest ono znacznie smaczniejsze niż kapsułki z olejem z wątroby dorsza. To, co zdrowe, kryje się również w tych częściach ryb, których zazwyczaj starasz się unikać. "Wapń z rybich ości może przeciwdziałać osteoporozie" – mówi prof. Wojciech Dobicki z Katedry Higieny Zwierząt i Ichtiologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Naukowcy już pracują nad technologią obróbki mięsa, sprawiającą, że ości stają się niewyczuwalne. A na razie postaw na konserwowe sardynki. Codzienne spożywanie 140-gramowej porcji tej zawierającej dużo kwasów EPA i DHA ryby zaspokoi co najmniej 65% dziennego zapotrzebowania Twojego organizmu na wapń. I wcale nie musisz bać się monotonii.
Jest ponad 20 rodzajów tłustej ryby i zaliczają się do nich tak popularne gatunki, jak: makrele, śledzie, łososie, tuńczyki, sardynki oraz halibuty. Te i inne gatunki ryb z roku na rok zyskują na popularności i dzielnie walczą o miejsce na naszych stołach ze swojskimi karpiami. Jednym słowem – przekąska obowiązkowa. Pod warunkiem oczywiście, że nie jesz jej na obiad w zatłoczonym biurze.
W sam raz
140g - 560 g tygodniowo
Poza ochroną serca, jak donoszą naukowcy z University of Sydney and Harvard Medical School, cztery 140-gramowe porcje ryb tygodniowo mogą znacząco zmniejszyć zagrożenie utraty wzroku w wyniku zwyrodnienia plamki żółtej. Z kolei badania przeprowadzone na Uniwersytecie Wake Forest w Północnej Karolinie pokazują, że kwasy tłuszczowe, które znajdują się w mięsie makreli, śledzia, sardynek i tuńczyka, skutecznie pomagają zwalczać raka prostaty. Paradoksalnie, w tłustych rybach jest mniej niepożądanych tłuszczów niż u modelki na wybiegu, a jednocześnie te w nich zawarte przeciwdziałają anemii, co podkreśla dietetyk Lyndel Costain.
"Śledź, makrela i sardynki posiadają mnóstwo witaminy D, pozwalającej na lepsze wchłanianie wapnia". Wyniki testów z wydziału fizjologii, przeprowadzone w Rohtak Medical Collage w Indiach, pokazują, że ryby podnoszą też potencję. Zatem jedz i dawaj nura... do łóżka.
Sprawdź, jakie ryby możesz kupować zupełnie bez obaw.
Za dużo
Ponad 560 g tygodniowo
"Im bardziej intensywny chów ryby, tym z większą ostrożnością należy do niej pochodzić " – mówi prof. Dobicki. – Polski karp jest jednym z ostatnich gatunków, które są hodowane na naturalnym pokarmie i w dobrych warunkach środowiskowych".
Dlatego taki karp, kupiony prosto od właściciela stawu, jest lepszy niż panga z hipermarketu. Tym bardziej że jej mięso jest ubogie w składniki odżywcze. Ostrożnie podchodź też do ryby maślanej. Chociaż jej mięso jest bogate w białko, występują w nim naturalne woski szkodliwe dla wątroby. Nie musisz natomiast obawiać się niebezpiecznych pierwiastków nagromadzonych w rybim mięsie.
"W rybach jest tyle samo pierwiastków ciężkich, ile w wieprzowinie czy wołowinie, ale już w drobiu znajdziemy ich więcej" – mówi prof. Dobicki. Możesz więc jeść ryby bez obaw, chyba że łowisz je sam w rzeczce płynącej obok pobliskiej fabryki farb i lakierów.
Obawiasz się rtęci w rybach? Oto cała prawda o jej zawartości w konkretnych gatunkach.