No bez przesady... Od jednego czy dwóch hot dogów w tygodniu jeszcze nikt nie umarł, prawda? Niby nie, ale dołóż do tego dwa pączki, dwa hamburgery, dwa razy frytki i już zaczyna być groźnie. Bo ze śmieciowym żarciem jest jak z każdą inną substancją.
W niewielkich dawkach może przynieść korzyści - w końcu gdybyś nie jadł kilka dni, naprawdę na widok torebki frytek nie zastanawiałbyś się, czy nie były przypadkiem smażone w starym oleju, czy mają odpowiednią ilość mikroelementów i czy przypadkiem nie są z ziemniaków GMO.
Problem zaczyna się, gdy przestajesz panować nad tym, co jesz i kiedy. W dobie taniego, łatwo dostępnego i prostego w spożywaniu jedzenia ryzyko, że rozregulujesz odwieczne, naturalne mechanizmy łaknienia i sytości, jest bardzo duże.
Nigdy nie było tyle jedzenia
Druga połowa XX wieku to w społeczeństwach zachodnich okres zupełnie wyjątkowy w historii ludzkości. Przez tysiące lat musieliśmy zdobywać pożywienie z dużym trudem. Ludzie częściej chodzili głodni niż najedzeni, a otyłość wśród naszych odległych przodków była pojęciem nieznanym. Upolowanie mamuta czy znalezienie pełnego energii owocu było świętem.
Podobnie trudny był dostęp do soli – niezbędnej do utrzymania równowagi elektrolitowej. Nie bez przyczyny jeszcze w średniowieczu ci, którzy mieli kopalnie soli, byli jak dziś arabscy szejkowie – dosłownie spali na pieniądzach. Rzadki dostęp do pełnych energii cukrów, tłuszczu oraz niezbędnej soli sprawił, że w naszych mózgach wykształciły się mechanizmy nagrody za dostarczenie tych składników organizmowi.
W wyniku ewolucji za każdym razem, gdy zapewniasz organizmowi coś, co jego zdaniem jest dla niego dobre, mózg wydziela substancje, zwane dopaminami, które odpowiadają za uczucie przyjemności. To dlatego większość ludzi lubi słodycze, a solone paluszki sprzedają się lepiej niż niesolone.
Tolerancja rośnie
Jednak te mechanizmy wykształciły się w czasach, gdy zarówno energetyczne węgle, jak i NaCl były trudno dostępne. Dziś, gdy za kilka złotych możesz kupić prawdziwą słodką lub słoną bombę kaloryczną, sprawdzający się od wieków system nagle się rozregulował. Mózg bombardowany informacjami o kolejnej dostawie łatwo przyswajalnych węgli albo paczki solonych chipsów nie jest już tak skory do przyznawania dopaminowej nagrody.
Żeby ją zdobyć, musisz zamówić kolejnego hot doga albo wydłubać z szeleszczącej paczki drobne okruszki i jeszcze na koniec oblizać słone palce... Ten mechanizm jako żywo przypomina każdy inny mechanizm uzależnienia. Tak samo jest z heroiną – za pierwszym razem wystarczy Ci mała działka. Za drugim też, ale już za piętnastym musisz wziąć więcej, żeby poczuć znajomy high.
Zwiększyła Ci się tolerancja na heroinę. Mózg, żeby zareagować w pożądany sposób, potrzebuje większych dawek – nieważne, czy heroiny, cukrów, soli czy tłuszczu. Chcesz poczuć przyjemność - weź więcej lub więcej zjedz.