Ekspert MH: Jakub Mauricz
Trener, dietetyk zawodników MMA, m. in. Mameda Chalidova. CEO Mauricz Training Center.
Gdyby istniało dietetyczne piekło, czerwone mięso powinno się w nim po wsze czasy smażyć na zjełczałym tłuszczu nasyconym. Taki przynajmniej można wysnuć wniosek, gdyby sądzić je po alarmujących tytułach, które co jakiś czas obiegają media. Ma fundować nam nowotwory, choroby serca, a także podnosić ogólne ryzyko śmierci.
Zarzuty brzmią poważnie, ale podejmujemy się obrony. Wyniki badań są podobne do umów kredytowych. To, co najważniejsze, często jest na końcu i małym drukiem. A z tych fragmentów może wynikać, że związek między czerwonym mięsem a chorobami wcale nie jest taki wyraźny. Nawet w raporcie WHO z 2015 roku napisano, że powodowane przez mięso ryzyko zachorowania na nowotwory nie jest wysokie.
Najmocniejsze dowody są w przypadku raka jelita grubego, ale tylko wtedy, gdy je się więcej niż 500 g czerwonego mięsa tygodniowo i zakłócona jest równowaga mikroflory jelitowej. Wspomnijmy też, że statystyczne zależności podaje się na podstawie obserwacji. Wiadomo więc, że wśród jedzących mięso ten nowotwór występuje częściej, ale nie ma pewności, że to właśnie ono jest przyczyną, bo badanie nie bierze pod uwagę innych czynników.
Składniki o ewidentnie rakotwórczym działaniu pojawiają się za to w mięsie podczas smażenia. Dlatego smaż je krótko na stabilnych tłuszczach, takich jak masło klarowane czy smalec, i jak najczęściej jedz mięso grillowane, duszone czy pieczone. Szkodliwe są też dodatki, które trafiają do przetworzonej żywności, ogranicz więc jedzenie mięsnych przetworów – to one mają najgorszy wpływ na zdrowie.