Lubimy jeść pieczywo i z tego prawdziwego, na naturalnym zakwasie, możemy być – smakowo i zdrowotnie – dumni. Zwłaszcza gdy człowiek trochę pojeździ po świecie i popróbuje tamtejszych gniotów o konsystencji wilgotnych, papierowych ręczników.
Wyjątki oczywiście są, bo za prawdziwą, świeżą francuską bagietkę z masłem i szynką można się dać pokroić (skądinąd, Francuzi pożerają ich rocznie 10 miliardów sztuk, co daje 320 bagietek na sekundę!), ale to naprawdę są wyjątki. W Polsce zjadamy rocznie około 55 kilogramów pieczywa na osobę, co – pomimo utrzymującej się od wielu lat tendencji spadkowej – nieustannie plasuje nas wysoko w Unii Europejskiej.
Nie rezygnuj pochopnie z jedzenia pieczywa, bo dobre dostarczy Twojemu organizmowi więcej korzyści niż strat.
Wojna jasnego z ciemnym
To nie jest konflikt równouprawnionych racji, bo dietetycy już dawno rozstrzygnęli, które pieczywo stoi po dobrej stronie mocy – razowe. Najlepiej ciemne żytnie, choć razowemu pszennemu też nic nie brakuje. Jasne pieczywo ma niewielką wartość odżywczą, brakuje mu błonnika, witamin i minerałów, ale za to nie brakuje kalorii.
Ciemnawa grahamka w 100 g ma 258 kcal, a jaśniutka kajzerka już 296 kcal, chleb żytni pełnoziarnisty 237 kcal, a bagietka 283 kcal. Prawdziwy cios zadają bułeczki maślane ze swoimi 326 kilokaloriami. Dietetycy domagający się banicji z codziennego menu jasnego pieczywa mają oczywiście rację, ale chyba nie do końca zostali dobrze zrozumiani przez wszystkich.
Chodziło bowiem o jasne pieczywo, a nie o każde, które odrzucane jest, niejako z automatu, jako pierwsze przez stosujących dietę lub intensywnie ćwiczących. Prowadzi to do wniosku sformułowanego przez dr hab. Annę Kołłajtis-Dołowy, eksperta ds. żywienia.
„W związku z niepokojącym spadkiem spożycia pieczywa jest bardzo prawdopodobne, że duża część osób pozbawionych węglowodanów złożonych czerpie energię – w wyższym niż pożądanym stopniu – z innych składników: tłuszczu oraz węglowodanów prostych, czyli z cukru. To bardzo niekorzystne ze zdrowotnego i żywieniowego punktu widzenia” – przekonuje doktor Kołłajtis- Dołowy.