Na łamach MH przeważnie goszczą teksty o składnikach odżywczych, bo staramy się pomóc Ci tak zaplanować dietę, żebyś dostarczył ich sobie jak najwięcej. I w związku z tym dzisiaj przyszedł czas, żeby zajrzeć na drugą stronę lustra i przyjrzeć się składnikom antyodżywczym. Tak, są takie. Tym mianem określa się związki zawarte w jedzeniu, które wywierają niekorzystny wpływ na organizm, głównie przez ograniczanie przyswajania składników odżywczych. Czyli podstępnie ograbiają Cię z cennych mikroelementów.
Czemu podstępnie? Bo często kryją się w jedzeniu powszechnie uważanym za zdrowe, np. w niektórych warzywach, zwłaszcza strączkowych, orzechach czy produktach pełnoziarnistych. I za tę swoją przewrotną działalność są przez wielu odsądzane od czci i wiary, a zawierające je produkty mają dostać bana z menu. Takie wykluczenie byłoby jednak pochopne, ponieważ na jedzenie trzeba patrzeć całościowo, a nie tylko przez pryzmat jednego ze składników.
"Owszem, rośliny strączkowe zawierają składniki antyodżywcze, ale mimo to duże badania epidemiologiczne pokazują, że ich spożycie przynosi jednak korzyści zdrowotne. Dlatego nie można na tej podstawie ich wykluczać. Nie dość, że często przecenia się szkodliwy wpływ składników antyodżywczych, to jeszcze można ograniczyć go, poddając jedzenie działaniu wysokiej temperatury" – uspokaja dietetyk Dawid Białowąs.
Dodaje, że niektóre z nich mają też pozytywne działanie, więc tym bardziej nie warto działać pochopnie. Dlatego w krótkich żołnierskich słowach zaprezentujemy Ci najczęściej spotykane składniki odżywcze i podpowiemy, czy naprawdę warto się nimi przejmować.
1. Inhibitory trypsyny
Oskarżenie: Zaburzają trawienie
Gdzie: Czają się w nasionach roślin strączkowych
Jak to działa?
Inhibitory trypsyny i chymotrypsyny zmniejszają aktywności enzymów, służących do trawienia białek, przez co proteiny z jedzenia nie są całkowicie trawione, a to może prowadzić do zapaleń trzustki. Znajdują się przede wszystkim w nasionach roślin strączkowych: fasoli, soi, grochu czy bobie.
Bać się?
Nie zawracaj sobie nimi głowy, ponieważ pod wpływem wysokiej temperatury przestają być niebezpieczne.
Co robić?
Gotować warzywa strączkowe przed spożyciem (swoją drogą trudno zjeść je bez tego...). Jeśli jesz na przykład surowe kiełki strączków, też nie musisz się przejmować, bo kiełkowanie również je dezaktywuje.
2. Fityniany
Oskarżenie: Blokują przyswajanie żelaza, cynku i wapnia
Gdzie: Występują głównie w zbożach i strączkach
Jak to działa?
Roślinom kwas fitynowy jest potrzebny do tego, żeby magazynować związki odżywcze wewnątrz komórek, w których wiąże związki mineralne. Podobnie działa w ludzkim organizmie: łączy się z nimi i tworzy duże cząsteczki niedające się przyswoić. Zagrożone są: żelazo, wapń oraz cynk.
Bać się?
Niekoniecznie. Po pierwsze, nie wiadomo dokładnie, jaka ilość fitynianów jest niebezpieczna, ale osoby dbające o wysokie spożycie mikroelementów nie mają się raczej czego obawiać. Po drugie, ma on także pozytywne działanie. "Większość mężczyzn je sporo mięsa i ma problem raczej z nadmiarem, a nie z niedoborem żelaza. A w dużych ilościach ma ono rakotwórcze działanie. No i trzeba pamiętać, że kwas fitynowy wiąże też szkodliwe metale ciężkie" – mówi Dawid Białowąs. Uważać powinni za to wegetarianie oraz weganie, którzy jedzą mniej żelaza.
Co robić?
Przed gotowaniem roślin strączkowych wrzuć je do wody i namocz przez noc (jeśli są w puszce, rolę namoczenia pełni obecność zalewy). Kupując chleb pełnoziarnisty, wybieraj ten na zakwasie (fermentacja działa podobnie jak namaczanie).